Pomysł moim zdaniem w 100% trafiony. Trzeba w katolickich małżeństwach przywrócić wiarę, że wspólnota łoża jest niezwykle ważną sferą, tak jak wspólnota stołu - i tu nie ma się co wstydzić, że mamy swoje pragnienia erotyczne względem małżonka. W końcu jeśli chcemy zjeść uroczystą kolację to liczy się sposób podania, estetyka, przystawki i deser, a nie samo siermiężne danie główne wpadające do żołądka! A jeśli ktoś chce zjeść cukierkowy biustonosz swojej ŻONY w ramach deseru - to w czym problem:))???
troska o więź małżeńską wyraża się też (nie tylko) w trosce o życie seksualne, które dla kochających się małżonków jest ważne i dobre. Dobrze, że w Kościele zaczyna się traktować seksualność jako normalny element życia małżeńskiego i chce się pomóc w jego przeżywaniu, także i w taki sposób. Perfumy, żele, balsamy, bielizna, aparaty do metod naturalnych... Super sprawa. Nie jednemu małżeństwu pomoże. Wokół sakramentu kapłaństwa i eucharystii też tworzą się sklepy z akcesoriami dla księży - kadzidełkami, ornatami, koszulami, lampkami...Z tym jesteśmy oswojeni, choć też można by wykazać, że bez ducha liturgii jest to jedynie biznes na sakramencie, czy zaciemnienie istoty Eucharystii. Jak małżonkowie chcą być dla siebie piękni i sprawiać sobie radość, pomagać sobie w pożyciu seksualnym, to znaczy, że się kochają.
Sądzę, że redaktorzy dali wyjątkowo niefortunny tytuł "katolicki sex shop", rodem z Gazety Wyborczej. Idąc dalej tym tropem można oczekiwać: "katolicki film erotyczny" czy "chrześcijański night club". "Alkowa małżeńska" jest w sam raz i oddaje ducha tej cennej inicjatywy. pozdrawiam
Alkowa i sex-shop znaczą co innego. W sex-shopie nie uprawia się seksu, nie kupuje się seksu, kupuje się przedmioty, które urozmaicają akty seksualne, także małżeńskie.
Owszem, o ile nie jest to sex-shop katolicki, można w nim także kupić pornografię, za to katolicki sklep z "gadżetami", który tego typu filmów nie ma w ofercie, pozwala ubogacić własne, małżeńskie życie seksualne bez wspierania przemysłu pornograficznego.
Natomiast do alkowy idzie się po wizycie w sex-shopie :-)
Film erotyczny z definicji wymusza przedmiotowe wykorzystanie ciała aktorów, więc nigdy nie będzie katolicki. Co do night clubu - nie mam pewności czy erotyczne tańce są obowiązkowym elementem każdego takiego lokalu, ale jeżeli tak - to również tancerki sprzedają seksualność i "chrześcijańskości" upchnąć się w nim nie da. W "katolickim sex-shopie" nie ma nic, co przeczyłoby katolickiej etyce seksualnej, ale jednak w ofercie są przedmioty związane z seksem - więc jak się ma nazywać?
Pozwolisz, że pozostanę przy swoim zdaniu, że sex-shop wśród chrześcijan budzi negatywne skojarzenia więc sformułowanie "katolicki sex-shop" jest najłagodniej mówiąc niefortunne. Sex-shop czyli sklep z seksem, nigdy nie może być katolicki, bo seksu katolik po prostu nie kupuje, katolickie małżeństwo dostaje go za darmo, w prezencie ślubnym od kochającego Boga. Propozycja "alkowy" jest wyjątkowa, kibicuję im. Mam nadzieję, że kiedyś oczekiwania chrześcijan będą brane serio pod uwagę i rynek na tyle urosnie, że doczekam czasów kiedy producenci bielizny odejdą od zdjęć soft-porno na opakowaniu a będą sprzedawać swoje produkty w bardziej elegancki i wysublimowany sposób. Pozdrawiam
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
pozdrawiam
Owszem, o ile nie jest to sex-shop katolicki, można w nim także kupić pornografię, za to katolicki sklep z "gadżetami", który tego typu filmów nie ma w ofercie, pozwala ubogacić własne, małżeńskie życie seksualne bez wspierania przemysłu pornograficznego.
Natomiast do alkowy idzie się po wizycie w sex-shopie :-)
Film erotyczny z definicji wymusza przedmiotowe wykorzystanie ciała aktorów, więc nigdy nie będzie katolicki. Co do night clubu - nie mam pewności czy erotyczne tańce są obowiązkowym elementem każdego takiego lokalu, ale jeżeli tak - to również tancerki sprzedają seksualność i "chrześcijańskości" upchnąć się w nim nie da. W "katolickim sex-shopie" nie ma nic, co przeczyłoby katolickiej etyce seksualnej, ale jednak w ofercie są przedmioty związane z seksem - więc jak się ma nazywać?
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.