W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.
Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Mt 11,28
Jezus mówi: „Przyjdźcie do Mnie, a Ja was pokrzepię”. Nie jest to jednak oferta szybkiej ulgi ani pobożna wersja frazesu „wszystko będzie dobrze”. To zaproszenie do relacji, która wspiera i pomaga dźwigać krzyż codzienności. Zna go każdy: smutek, samotność, kryzys. Choć często na zewnątrz dajemy radę, w środku czujemy pustkę albo wypalenie. Jezus nie obiecuje, że zabierze trudności. On obiecuje, że to właśnie w Nim można znaleźć siłę, by nie utracić resztki nadziei. Pokrzepienie, które daje Pan, to nie ucieczka od życia, ale nowe spojrzenie na nie – z wiarą, że nie jesteśmy sami. Że krzyż, chociaż ciężki, surowy i chropowaty, ma sens. Bóg mówi do mnie: „Nie jesteś sam!”.