W połowie stycznia roku 2010 na Haiti zatrzęsła się ziemia. Jako fotoedytor wybierałem zdjęcia do „Gościa Niedzielnego” ilustrujące kataklizm i śmierć tysięcy ludzi. Trzy miesiące później, będąc już na wyspie, spotkałem w grupie żebrzących dzieci czarną dziewczynkę. Ogromne, piękne oczy dziecka kontrastowały z opuszczonym wzrokiem figury Matki Boskiej. Zrobiłem zdjęcie. Jest ono jednym z wielu, które odbierają mi dziś dobre samopoczucie. Każde wspomnienie pobytu na Haiti jest dla mnie bolesne. Cholera dziesiątkuje dziś mieszkańców wyspy. Znów oglądam w światowych agencjach zdjęcia masowych pogrzebów i czytam relacje zakonnika o tym jak cicho i szybko umierają odwodnione dzieci. Fotografowanie na Haiti było udręką. Nie da się myśleć o „dobrym” kadrze, kiedy wokół dzieje się tyle zła. Mam nadzieję, że dzieci z moich zdjęć żyją. Na Haiti byłem z niosącą pomoc grupą ludzi z Caritas Polska i Towarzystwa Polska-Haiti. Pomimo to pozostało mi paraliżujące doświadczenie bezradności. Haiti zmienia na zawsze. Odbiera nadzieję. Haiti to katastrofa wszystkich i wszystkiego.