Ks. Piotr Chyła z zarządu polskiej prowincji redemptorystów, pasażer samolotu, który awaryjnie lądował na warszawskim Okęciu, miał ze sobą relikwie Jana Pawła II. - Nie chcę mówić, żeśmy się ocalili za jego przyczyną, ale też za jego wstawiennictwem się modliłem - powiedział ks. Chyła w Telewizji Trwam.
Dodał, że dwa razy rozgrzeszył wszystkich uczestników lotu, w tym raz kilka sekund przed zetknięciem się samolotu z ziemią. - To było wydarzenie o ogromnym potencjale emocji - dodał redemptorysta. Podkreślił, że to, co najważniejsze, dokonało się chyba w sercach i umysłach ludzi, którzy musieli zmierzyć się z tym wydarzeniem. Nie znajdował wprost słów, by wyrazić swoje uznanie kapitanowi i załodze boeinga.
Opowiadał też, że około 40 minut przed lądowaniem kapitan podał do wiadomości pasażerów, że będzie to lądowanie awaryjne ze względów technicznych. - Człowiek przez kilkadziesiąt minut był bezradny - wspomina ksiądz i dodaje, że był to czas na racjonalizację emocji i zaczepienie się w Panu Bogu. - Nie doszło do paniki. Podziwiałem pasażerów, matki z dziećmi. To było coś niesamowitego. Sam moment lądowania to była przerażająca cisza. Kiedy samolot dotknął ziemi, spodziewaliśmy się, że to będzie uderzenie, hałas. A dotknął ziemi, jakby wylądował na jakiejś gąbce. Ktoś krzyknął, że udało się wysunąć podwozie. Okazało się, że nie - relacjonował redemptorysta. Potem nastąpiła sprawna ewakuacja.
P.S. 1 listopada przypadła rocznica święceń kapłańskich Karola Wojtyły.
Zobacz rozmowę z ks. Chyłą:
Polski punkt widzenia - 01.11.2011
TelewizjaTrwamPL
Zobacz także lądowanie boeinga 767:
Boeing 767 forced landing Warsaw 1 November 2011
ThraxUK
Polski punkt widzenia - 01.11.2011
TelewizjaTrwamPL
jdud, Telewizja Trwam