Myśl wyrachowana: Pomyślność narodu zależy od tego, czy naród pomyśli.
Przeszło rok temu ksiądz w jednej z parafii w Bielsku-Białej powiedział z ambony: „Chcę jasno i otwarcie powiedzieć o kandydacie Kościoła i kogo popiera Kościół; popierał i będzie popierał”. W tym momencie jakaś kobieta wyszła z kościoła. Zdążyła jeszcze chyba ułowić uchem słowa: „Kandydat Kościoła nie chodzi w drogich garniturach i koszulach od Armaniego, ale najczęściej jest przedstawiany w zakrwawionej szacie”, bo na policji zeznała, że słyszała coś o szacie zakrwawionej krwią smoleńską. Potem te słowa odwołała. Nie mogła zresztą zrobić inaczej, bo całe kazanie zostało zarejestrowane kamerą, a świadkami w tej sprawie byli wszyscy pozostali uczestnicy Mszy. Ale dlaczego ta kobieta poszła na policję? Bo to była niedziela wyborów, więc jej się wydało, że ksiądz uprawia agitację podczas ciszy wyborczej. W jednym miała rację: to była agitacja. Kościół bezustannie agituje za wyborem Jezusa, za szczęśliwą wiecznością, za tym, czego każdy w głębi serca chce, tylko nie wie, że to właśnie to.
Gdyby kaznodzieja rzeczywiście powiedział to, o co ta kobieta go oskarżała, słusznie mogłaby się oburzać. Bo wskazywanie konkretnej partii z ambony byłoby spłaszczeniem nauki Jezusa. Jezus nigdy nie poparł jakiegoś ugrupowania politycznego swoich czasów. A mógłby to robić, bo sytuacja polityczna Izraela za czasów Jego ziemskiego życia była fatalna. Mógłby tłumom wskazać zelotów, bo gorliwi z nich byli faceci. Religijni i do krwi kochający ojczyznę. Mógłby szepnąć słówko za faryzeuszami, bo skrupulatnie dbali o przestrzeganie Prawa, czekali na Mesjasza, a i patriotami też byli. Ale nie doczekali się tego ani zeloci, ani faryzeusze, ani skłaniający się ku Rzymowi saduceusze. Jeśli ktoś z nich coś usłyszał, to mocne słowa o własnej hipokryzji. Ale to nie miało związku z ich poglądami na rzymską okupację. To zawsze miało związek z wiarą i moralnością – czyli z tym samym, o co i Kościół może i musi bezustannie się upominać.
Na kartach Ewangelii widać, że Jezus kocha swój naród, ale rozmawia z obcokrajowcami, a nawet czyni cud na prośbę okupanta. Płacze nad Jeruzalem, ale jego upadek zapowiada „za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia” (Łk 19,44).
Rodacy Jezusa nie rozpoznali czasu łaski, bo kurczowo trzymali się swojej wersji dochodzenia do wolności i szczęścia. Zamiast Bogu, zaufali własnym koncepcjom, które zawsze wtedy działają jak antykoncepcja: okazują się bezpłodne i dopiero po latach człowiek widzi, jak żałosnego nędzarza z siebie zrobił.
Żebyśmy nie przegapili czasu łaski, musimy wybierać Jezusa zawsze i w każdych okolicznościach. Również w wyborach do parlamentu. To jest najlepsze co możemy zrobić zarówno dla siebie, jak i dla narodu. Bo z ojczyzną i narodem jest jak z dziećmi: najlepiej rozwijają się nie wtedy, gdy tata z mamą się nad nimi trzęsą, lecz wtedy, gdy tata i mama się kochają.
Nie musimy zapobiegać kryzysowi gospodarczemu – musimy oprzeć się kryzysowi moralnemu. Nie musimy poszerzać granic państwa – musimy trzymać się w granicach przyzwoitości. I wystarczy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak