Bułgarskie MSW wezwało w środę do spokoju i ignorowania pogłosek wywołujących panikę. Do resortu trafia bowiem sporo sygnałów o napadach na Romów, które okazują się fałszywe, lecz mają negatywne następstwa - informuje MSW.
Chodzi o szybko rozchodzące się w romskim środowisku pogłoski, że przedstawiciele tej mniejszości są bici, a dzieci porywane przez rockersów. Takie słuchy pojawiły się m.in. w miastach Kiustendił na zachodzie i Jamboł na południowym wschodzie, gdzie Romowie natychmiast zabrali dzieci ze szkół. W Płowdiwie i Ruse Romowie tworzą oddziały samoobrony, które w nocy mają pilnować ulic prowadzących do zamieszkanych przez nich dzielnic.
W Starej Zagorze w centrum kraju miejscowe władze przełożyły nawet tradycyjne jesienne targi, które odbywają się w pierwszym tygodniu października. Samorząd wytłumaczył decyzję napięciem w regionie i dążeniem, by nie dopuścić do naruszania porządku publicznego.
Nawiązując do utrzymującego się od ubiegłego piątku napięcia etnicznego w kraju, wicepremier i szef MSW Cwetan Cwetanow, który jako szef sztabu wyborczego rządzącej partii GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) na czas kampanii wziął urlop przed październikowymi wyborami prezydenckimi i samorządowymi, powiedział, że "sytuacja nie wymaga jego powrotu do pracy". "W MSW pracuje bardzo kompetentna ekipa kierownicza, wszystkie działania resortu, mające na celu uspokojenie napięcia i niedopuszczenie do samosądów, są koordynowane z prokuraturą" - mówił.
We wsi Katunica pod Płowdiwem doszło w sobotę do konfliktu na tle etnicznym. Tłum podpalił tam dwa domy i cztery samochody należące do miejscowego romskiego przywódcy Kiriła Raszkowa. Stało się to po piątkowym wypadku drogowym, w którym mikrobus należący do rodziny Raszkowa przejechał 19-letniego Bułgara, a kierowca zbiegł z miejsca wypadku. Przez kraj przetoczyły się antyromskie demonstracje, podczas których aresztowano setki osób.