Kilka tysięcy przeciwników nowej ustawy oświatowej protestowało w piątek w Wilnie przed litewskim parlamentem. Po raz kolejny już żądali odwołania zapisów dotyczących edukacji mniejszości narodowych, zawartych w uchwalonej w marcu tego roku ustawie.
Szef MSZ Radosław Sikorski pytany w piątek w Warszawie, co oprócz powołania polsko-litewskiego zespołu ekspertów ds. edukacji Polska będzie robiła, żeby pomóc Polakom na Litwie, odparł: "Będziemy cierpliwie dopingować i prosić naszych litewskich sąsiadów, aby ze swoimi obywatelami polskiej tożsamości rozmawiali, aby wreszcie zrealizować te postulaty - które nie są wygórowane, wydają się dość oczywiste - żeby każdy mógł pisać swoje nazwisko tak, jak mu się podoba".
"Wydaje mi się, że błędem było wyjście z kolejną kontrowersyjną sprawą taką, jak ustawa o edukacji, przy niezałatwieniu starych. Gdyby przy tej okazji załatwiono jedną z zaległych spraw, nie powstałoby wrażenie i podejrzliwość o chęć przymusowej asymilacji" - dodał minister.
Dopytywany, czy Polska może jakoś wpłynąć na zmianę ustawy oświatowej, Sikorski podkreślił, że "ustawa ta jest ustawą litewską". "Natomiast my możemy pomagać naszym rodakom na Litwie. Serdecznie zachęcam do wspierania także finansowego fundacji +Pomoc Polakom na Wschodzie+, do współpracy ze Wspólnotą Polską. Jako MSZ już dołożyliśmy się do wyprawek dla polskich dzieci na Litwie. Wydaje mi się, że tu jest też miejsce na działania społeczeństwa obywatelskiego" - dodał szef MSZ.
Piątkowy wiec był kolejną akcją protestacyjną społeczności polskiej w tym miesiącu. 2 września Polacy żądali pozytywnych rozwiązań w kwestii szkolnictwa polskiego na Litwie, a przede wszystkim zawieszenia bądź odwołania ustawy o oświacie. Na początku września szkoły polskie rozpoczęły też strajk. Został on jednak zawieszony po powołaniu polsko-litewskiego zespołu ekspertów ds. edukacji.
Dwa posiedzenia tego zespołu odbyły się w minionych tygodniach kolejno w Druskiennikach i w Warszawie, ale - w ocenie społeczności polskiej - nie osiągnięto w ich toku żadnego porozumienia, a przede wszystkim w kwestii kluczowej - ujednolicenia egzaminu z języka litewskiego. Zespół ekspertów ustalił bowiem, że decyzja o ujednoliceniu egzaminu nie zostanie odwołana, natomiast ministerstwo oświaty Litwy wydłuży okres przejściowy, o co najmniej osiem lat.
"Nas to nie zadawala, gdyż za rok przyjdzie nowy minister i skróci ten okres przejściowy o piąć lat albo o sześć. Chcemy ustawowego zapisu, że egzamin z języka litewskiego w szkołach litewskich i mniejszości narodowych nie będzie ujednolicany" - powiedział PAP przewodniczący Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie, członek zespołu eksperckiego Józef Kwiatkowski.
Polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej wydało w piątek komunikat, w którym zaznaczono, że podczas spotkań polskich i litewskich ekspertów uzgodniono, iż zapisy litewskiej ustawy "dotyczące egzaminu maturalnego według wspólnego programu nie oznaczają jego natychmiastowego ujednolicenia". "Forma egzaminu dojrzałości będzie taka sama - wypracowanie, a kryteria oceny egzaminu w okresie przejściowym będą różne" - podał MEN.
Według komunikatu przed kolejnym spotkaniem ekspertów (zaplanowanym na 14 października) litewskie ministerstwo oświaty ma spotkać się z przedstawicielami szkół z polskim językiem nauczania na Litwie, "dążąc do fachowego omówienia" sprawy egzaminu maturalnego i jego treści.
MEN podkreśla, że zespół pracuje od dwóch tygodni i w związku z tym dotychczasowe propozycje "nie mogą być traktowane jako końcowe ustalenia". "Traktujemy je jako kroki w dobrym kierunku, ale nie rozwiązujące jeszcze sedna problemów" - czytamy w komunikacie podpisanym przez wiceministra edukacji Mirosława Sielatyckiego.