„Władza w Warszawie żyje w jakimś matrixie, w wymyślonych sytuacjach. Między ulicą Wiejską, lotniskiem, dojazdem do domu, ta władza nie widzi podwórka” – mówił mi kiedyś w rozmowie Paweł Kukiz. Dodam – media też mają swój udział w tym matrixie.
30.08.2011 13:17 GOSC.PL
Piątek, późne popołudnie. W słuchawce znajomy głos: -- Czy zgodzi się pan wystąpić dzisiaj u nas i skomentować to całe zamieszanie z debatą? – pani z telewizji mówi o „sprawie” w taki sposób, że robi mi się trochę głupio, bo chyba jakiś niedoinformowany jestem, jakoś nie kojarzę, a wygląda na to, że cała Polska „sprawą” żyje. W głowie jeszcze Libia, odkładane spotkania, za oknem starsza sąsiadka taszczy torbę z zakupami, sąsiad majstruje coś pod samochodem... -- Chodzi o te debaty o debatach? – próbuję wysondować, czy rozchodzi się o „wielkie dyskusje”, jakie ostatnio partie toczyły na temat tego, gdzie, z kim, kiedy jedni z drugimi mają rozmawiać, dlaczego jedni z drugimi nie będą, chyba że w takim, a nie innym miejscu… Generalnie bełkot. Ale nie, nie – nie o to chodziło. – Chodzi o tę konferencję Tuska, na której padła propozycja debaty dzisiaj wieczorem. Tusk się zgodził, powiedział, że po 18 jest wolny, a Kaczyński powiedział, że nie przyjdzie... – pani rozjaśnia mi sytuację. Mam sobie sprawdzić w serwisach informacyjnych. Podobno portale aż huczą od dyskusji. No bo przecież jak to tak: lider opozycji odmawia udziału w debacie? Studiuję temat i widzę, że sytuacja jest kuriozalna: oto wyluzowany premier rzuca sobie swobodnie, że jest do dyspozycji, sprytna dziennikarka z telewizji podchwytuje to i proponuje ten sam dzień, po 19. Premier się zgadza. A reszta niech się dostosuje. A jak nie – to przecież punkt dla premiera.
Nie będę w tym miejscu rozwodził się dłużej na temat tego, że to nie jest poważne traktowanie ani partnerów rozmowy, ani telewidzów, którzy mają, jak sądzę, być odbiorcami takiej debaty. Co tam plany inny polityków: mają ściągnąć w ciągu paru godzin do Warszawy, bo premier się wyluzował i po 18 jest do dyspozycji. Cała reszta też ma się wyluzować. To kuriozum samo w sobie. Ale jeszcze większym kuriozum jest gorączkowa dyskusja, jaka wokół tego rozgorzała w kilku stacjach i portalach. I kolejny raz mieliśmy debaty o debatach, a nie poważną dyskusję o zadłużaniu kraju, braku reform itd. itp. W takim matrixie lubują się i politycy, i dziennikarze. Tani news i kilka godzin dyskusji z ekspertami.
Patrzę za okno: sąsiadka już się uporała z zakupami, sąsiad chyba naprawił samochód. Może ich zapytam, co sądzą o tym, że Kaczyński nie wyluzował się należycie i odmówił udziału w debacie? Coo? Telewizji sąsiedzi nie oglądają?!
Jacek Dziedzina