Specjalnie dla czytelników GN refleksjami na gorąco po ŚDM dzieli się ks. Adam Wodarczyk, moderator generalny Ruchu Światło – Życie:
„Obecność młodych ludzi ze wszystkich kontynentów i krajów świata była znakomitym znakiem Kościoła żywego, pełnego entuzjazmu i radości z przeżywania wiary, właściwej ludziom młodym. Przy tak masowym wydarzeniu zawsze pojawia się pytanie, na ile młodzi uczestnicy spotkań przyjmują przekazywane im treści? Myślę, że im lepiej młodzi są przygotowani przez formację w ruchach i wspólnotach w swoich krajach, tym większa jest nadzieja na głębsze przeżycie treści Światowych Dni Młodzieży. Osoby, które na Światowych Dni Młodych znalazły się przypadkowo lub doświadczały „pierwszej ewangelizacji” na pewno miały większą trudność we właściwym przeżyciu tego spotkania. Największą siłą Światowych Dni Młodych jest doświadczenie wspólnoty modlącego się Kościoła. To przeżycie staje się podstawą wielu duchowych przemian dokonujących się także w sercach. Każdy uczestnik Światowych Dni Młodych otrzymał od Pana, wystarczającą dla jego aktualnych możliwości duchowych ilość talentów, aby je pomnożyć po powrocie do domu.
Druga obserwacja dotyczy sytuacji, która miała miejsce podczas czuwania na lotnisku Cuatro Vientos w sobotni wieczór. Uderzył mnie spokój Ojca Świętego podczas wichury, burzy i deszczu, która rozszalała się w chwili, kiedy miał rozpocząć przemówienie do młodych. Pomyślałem sobie, że bł. Jan Paweł II rozpocząłby jakiś improwizowany dialog z młodymi… Ale później doszedłem do wniosku sobie, że to jest właśnie piękne w Benedykcie XVI, że on jest inny! Jego spokój dał w tej niełatwej sytuacji oparcie wszystkim! Zarówno zagubionym ceremoniarzom papieskim, jak i blisko 2-milionowej rzeszy uczestników spotkania! Spokój Benedykta zdawał się mówić: „nawet największe burze i nawałnice mijają”. Równocześnie tą pełną pokoju postawę Ojca Świętego można odnieść do sytuacji Kościoła – „Łodzi Piotrowej”, której jest sternikiem. Ilość nawałnic, ataków mocy ciemności, której Kościół doświadcza podczas pontyfikatu Benedykta XVI jest niebywały. Wobec tych trudności i zawieruch 84 – letni Benedykt XVI nie okazuje lęku. Jego spokój sprawia, że faktycznie staje się on „Skałą na której Pan buduje swój Kościół”! Ten pokój który od niego emanuje, udziela się wszystkim, którzy go słuchają i obserwują. Ten spokój jest głęboko powiązany z zawołaniem jego pasterskiej posługi – Benedykt jest przecież „współpracownikiem Prawdy!”. W świecie trawionym postmodernistycznym relatywizmem to niezwykły dar! Benedykt XVI wobec wszystkich ataków na Kościół i na niego samego zachowuje spokój, bo ma świadomość, że jest depozytariuszem i głosicielem Prawdy absolutnej, która objawiła się nam w Jezusie Chrystusie.
Trzecia refleksja dotyczy relacji młodych do Benedykta XVI. W wielu miejscach młodzi ludzie radośnie skandowali „Benedetto”. Jego pojawienie się wywoływało szaleńczy entuzjazm młodych, okazywanego mimo znużenia i zmęczenia, wynikającego z wielogodzinnego przebywania na słońcu. Widząc osobę Ojca Świętego odzyskiwali radość i sens pielgrzymowania. Podobnie było za czasów błogosławionego Jana Pawła II. Mimo, że błogosławiony Jan Paweł II i Benedykt XVI są tak różni, młodzież przyjmowała zarówno jednego, jak i drugiego z jednakowym entuzjazmem! Ten fenomen wynika więc nie tylko z ich osobistych darów i charyzmy, ale przede wszystkim z niezwykłego daru „posługi Piotra”, który w świecie ludzi doświadczających „duchowego osierocenia” jest nie tylko Skałą i Namiestnikiem Chrystusa, ale nade wszystko jest właśnie Ojcem! Miliony młodych przeżywają swoje dzieciństwo i młodość doświadczając osierocenia, braku ojcostwa. Nieraz nawet posiadają fizycznych ojców, ale brakuje im duchowego doświadczenia miłującego Ojca. I właśnie Benedykt XVI, podobnie jak kiedyś błogosławiony Jan Paweł II, wypełnia w sercach młodych ten bolesny brak ojca. Młodzi ufnie zwracają się do Benedykta, bo odnajdują w nim Ojca, który poprzez swoją posługę i pełniony urząd, ukazuje im w całej głębi „ojcowskie serce Boga”.
Przez przypadek w środę znalazłem się na placu Puerta del Sol, gdzie stałem się świadkiem demonstracji ok. 2 tysięcy przeciwników chrześcijaństwa, manifestujących przeciwko wizycie Benedykta XVI. Bardzo żałosne widowisko, zgotowane przez wyjątkowo smutnych i duchowo biednych ludzi. Pomyślałem sobie, jak bardzo nietolerancyjni są wspomniani demonstranci, którzy słowo „tolerancja” odmieniają przez wszystkie przypadki. Ich zdaniem, nie do przyjęcia był fakt spotkania 2 milionów młodych, pięknych i radosnych ludzi w imię Chrystusa z Ojcem Świętym. Manifestacja tych przedstawicieli tych lewicowo-liberalnych środowisk antychrześcijańskich była tak naprawdę wielką klęską, której zdawały się nie zauważać liberalne media, także w Polsce, skwapliwie poświęcające niewspółmiernie dużo czasu na to żałosne, marginalne widowisko. Dlaczego organizatorzy tej demonstracji ponieśli klęskę? Otóż w 5-milionowym Madrycie, w wielomilionowej Hiszpanii, rządzonej od kilku lat przez Zapatero i jemu podobnych zwiastunów nowej antychrześcijańskiej ery swobód dla środowisk gejowskich i liberalnych, znalazło się zaledwie 2 tysiące osób (sic!). Manifestowały one swoje niezadowolenie z powodu przyjazdu Ojca Świętego, który wraz z 2 milionami młodych katolików z całego świata zapewnił borykającej się z potężnym kryzysem ekonomicznym Hiszpanii, niebywała światową promocję i reklamę! Wspomniana demonstracja to TOTALNA KLĘSKA I KOMPROMITACJA tego antychrześcijańskiego środowiska. Środowy wieczór na Puerta del Sol pokazał, jak niewielka w gruncie rzeczy grupa zgorzkniałych ludzi, ze skwapliwą pomocą mediów, próbuje sterroryzować Hiszpanię, Europę i reprezentację całego świata, obecną w tych dniach w Madrycie!
Ostatnia myśl. Wielkim problemem współczesnej cywilizacji są dzisiaj media, a właściwie sposób w jaki przekazują ludziom informacje. Podam prosty przykład. Nieraz słyszymy o „misyjnym charakterze” Telewizji Polskiej. Ta „misja” Polskiej Telewizji objawiła się tym, że w niedzielne przedpołudnie, kiedy w Hiszpanii Ojciec Święty celebrował piękną Eucharystię z dwoma milionami młodych na Cuatro Vientos w Madrycie, w TVP można było oglądać po raz n-ty odcinek serialu „Czterej pancerni i pies”! Trzeba coraz odważniej mówić o destrukcyjnej roli mediów, zarówno publicznych, jak i komercyjnych. Dziennikarze pokazują nam często chorą i zdeformowaną wizję świata, manipulując informacjami. W tym kontekście trzeba odważnie powiedzieć: Bogu dzięki za TV TRWAM! To właśnie ta telewizja poprzez swoje transmisje zapewniła polskim katolikom duchowy udział w przepięknych uroczystościach Światowego Dnia Młodzieży. Ten fakt powinien być dostrzeżony i poważnie przemyślany przez tą część polskiego Kościoła, która nieraz bezmyślnie wtóruje w krytyce TV TRWAM czy Radia Maryja różnym środowiskom lewackim i liberalnym, którym bynajmniej nie chodzi o dobro Kościoła.
Na zakończenie tych kilku refleksji, spisanych kilkanaście godzin po zakończeniu XXVI Światowych Dni Młodzieży, chciałem podziękować Bogu za przepiękny cud XXVI Światowych Dni Młodzieży! Stał się on moim udziałem, podobnie jak niezliczonej rzeszy młodych katolików z całego świata. Wsłuchany w pełen pokoju głos Ojca Świętego Benedykta XVI modlę się, aby w sercach uczestników XXVI Światowych Dni Młodych wypełniły się słowa świętego Pawła, które były myślą przewodnią tego spotkania: „zakorzeni i zbudowani na Chrystusie, mocni w wierze” (por. Kol 2,7).
ks. Adam Wodarczyk