Najważniejszym wydarzeniem piątku była wieczorna Droga Krzyżowa na alei łączącej plac Cibeles z placem Kolumba. Niezwykła lekcja mądrości krzyża, a zarazem możliwość spotkania z najbardziej hiszpańskim rysem katolickiej pobożności - pisze z Madrytu ks. Tomasz Jaklewicz.
W ten sierpniowy wieczór uczestnicy nabożeństwa mogli poczuć coś z atmosfery Wielkiego Tygodnia (Semana Santa), kiedy w Hiszpanii odbywają się procesje z pasos, ogromnymi figurami–feretronami, przedstawiającymi epizody Męki Pańskiej od Ostatniej Wieczerzy po złożenie Jezusa do grobu. Po raz pierwszy w historii te figury przewieziono z miast, z którymi są związane nieraz od wieków. Ustawiono je wzdłuż bulwaru stolicy. Reprezentanci młodzieży nieśli potężny krzyż ŚDM, zatrzymując się podczas rozważań przy każdej ze stacji (nieco innych niż te tradycyjne). Grzegorz Bąk, Polak, profesor na Uniwersytecie Compultense, podkreśla, że „Semana Santa, to najpiękniejsza rzecz w religijności Hiszpanii. Z każdą z pasos związane są bractwa o wielkich tradycjach. Przynależność do nich to zaszczyt. To jest coś więcej niż folklor”. Mnie osobiście trochę raziło to, wszystko było po hiszpańsku, trochę zbrakło jakiejś wspólnej jednoczącej modlitwy.
Młodzież słuchała dziś do południa ostatniej, trzeciej katechezy, a papież został przyjęty przez parę królewską w ich rezydencji. W południe w klasztorze św. Wawrzyńca w Escorialu Benedykt XVI spotkał się z młodymi zakonnicami. Przyznam, że nie zwróciłem uwagi na ten punkt programu, ale od pierwszego dnia tutaj rzuciło mi się w oczy, że wśród wielu grupom młodzieży towarzyszą młode siostry. Kolejne spotkanie papieża: tym razem z młodymi wykładowcami uniwersytetów. Genialne przemówienie Benedykta XVI! Prawdziwie porywająca wizja uniwersytetu, który powinien być miejscem nie tylko zdobywanie „technicznych” umiejętności, ale formowania dojrzałego, pięknego człowieczeństwa. Wydziały teologiczne w Polsce powinny to obowiązkowo rozpropagować na swoich uczelniach.
Papież zjadł obiad z 12 przedstawicielami ŚDM, później spotkał się także na krótko z premierem Hiszpanii, który po kilku latach rządów zostawia kraj w wiele gorszym stanie niż go zastał, zarówno pod względem ekonomicznym, jak i cywilizacyjnym.
W polskiej kwaterze w dzielnicy Vicalvaro rozmawiałem z ks. Grzegorzem Suchodolskim, polskim koordynatorem ŚDM i jego współpracownikami. Podkreślali zgodnym chórem wielkie zaangażowanie woluntariuszy z Polski. Pod tym względem jesteśmy absolutnie najlepsi w Madrycie. Polaków w charakterystycznych zielonych koszulkach jest tutaj 1050, co stanowi połowę wszystkich woluntariuszy spoza Hiszpanii (na drugim miejscu są Włosi, których jest zaledwie 180). Niektórzy przyjechali do Madrytu już 25 lipca, większość w pierwszym tygodniu sierpnia. – Palą się do pracy, ale niektórzy dopiero wczoraj dostali jakiś konkretny przydział. Warunki bytowe są spartańskie, współpraca z Hiszpanami trudna, więc niektórzy z nich są zawiedzeni – martwi się ks. Grzegorz. Nie ma co ukrywać, że pod względem organizacyjnym Hiszpanie w wielu punktach rozczarowali. Zostawmy szczegóły, ale wspomnieć o tym trzeba. Oczywiście zorganizowanie takiego spotkania to gigantyczne wezwanie, ale ŚDM nie odbywa się przecież pierwszy raz. Ks. Suchodolski podkreśla też, że spodziewał się, że polskich uczestników będzie więcej. – W większości naszych parafii nie padło w ogóle zaproszenie młodzieży do uczestnictwa w ŚDM. Wielu księży tego nie ogłaszało tego, żeby nie brać sobie na głowę trudu organizacji. Jestem przekonany, że ŚDM są wielkim darem dla Kościoła. Mimo różnych trudności uczestnicy na pewno w większości przeżyją te dni jako umocnienie wiary, zobaczą Kościół radosny, dynamiczny i z tęsknotą za takim Kościołem powrócą do domu. Ważne jest to, aby tam odnaleźli jakąś kontynuację, żeby duszpasterze nie zgasili ich zapału, żeby pomagali im rosnąć w wierze.
Czy to już jest pokolenie Benedykta, jak się wyraził biskup Madrytu? – Sądzę, że to jest cały czas także pokolenie Jana Pawła II – podkreśla ks. Suchodolski. – Ile razy gdzieś pojawi imię Jana Pawła II, to od razu są oklaski. To jest dowód na to, że tak jest. ŚDM zrodziły się dzięki Janowi Pawłowi i już z nim pozostaną związane na zawsze. Każdy kolejny papież będzie przejmował pałeczkę.
Przeczytaj wcześniejsze relacje:
Ks. Tomasz Jaklewicz