Wielotysięczne tłumy młodych ludzi z całego świata i ciche chwile spowiedzi. Msza na Błoniach i różaniec dla motorniczego tramwaju. Pierogi na obiedzie z młodymi i poruszające spotkanie z chorymi dziećmi. Papież Franciszek w Krakowie sprawił wiele niespodzianek.
Do Krakowa przyjechał wyraźnie zmęczony. Widać jednak było, jak z godziny na godzinę przybywa mu sił, a pierwsze spotkania z pielgrzymami wypełniają go radością i niespożytą energią. Pod Wawelem, w mieście Jana Pawła II, ludzie przyzwyczajeni są do papieży, którzy sprawiają niespodzianki. Czym zaskakiwał Franciszek? Przede wszystkim prostotą, bezpośredniością w osobistym kontakcie i wrażliwością. Jak wtedy, gdy postanowił odwiedzić w szpitalu ciężko chorego kard. Franciszka Macharskiego. Albo kiedy zwrócił uwagę na motorniczych prowadzących tramwaj, którym, otoczony przez młodzież z różnymi niepełnosprawnościami, przyjechał na krakowskie Błonia.
Tego jeszcze nie było
Papież w tramwaju to jednak widok egzotyczny nawet dla otrzaskanych z wielkimi ludźmi Kościoła krakusów. „Do mnie jeszcze nie dociera, że to ja jechałem z papieżem” – mówił tuż po najważniejszym w życiu kursie motorniczy Krzysztof Torba. W kabinie Tram del Papa znajdował się także Bogdan Wietki. Krzysztof Torba prowadził, jego kolega zaś – obserwował, co się dzieje w niezwykłym tramwaju. Papież często zmieniał miejsce w czasie jazdy, zagadywał współpasażerów, wyglądał przez okna, zaciekawiony. – Miałem wrażenie, że Ojciec Święty rozmawia z ludźmi, których bardzo dobrze zna i dobrze ich rozumie – wspominał B. Wietki.
Jechali od Franciszkańskiej aż do przystanku Park Jordana. Krótka była ta podróż, ale w pamięci pracowników MPK zapadła głęboko. Papież podszedł do kabiny i wręczył im pamiątkowe różańce. Pracownik techniczny Tomasz Tracz zapamiętał emanującą z Franciszka dobroć. I jego spokój ducha.
Zdziwione i zaskoczone były też siostry, które na co dzień gospodarzą w Domu Arcybiskupów Krakowskich. Te krakowskie „Marty” narzekały, że nie mają co robić przy papieżu, który sam dbał o siebie i o miejsce, w którym zamieszkał na czas pobytu w Krakowie. Po grodzie wawelskim szybko rozchodziły się plotki, że Ojciec Święty sam sobie pierze. Potwierdził je kard. Stanisław Dziwisz, już po śmierci Franciszka wspominając jego prostotę bycia, bezpretensjonalność i skromność. Papież wprowadzał domową atmosferę, która szybko się udzielała.
W pamięci domowników na Franciszkańskiej 3 zapisała się również słynna aktówka, z którą nie rozstawał się papież. „Tak jakby mówiła o nim, że jest gotowy iść tam, dokąd pośle go Pan, że jest przygotowany, spakowany” – opowiadał papieski tłumacz w Krakowie, ks. prof. Robert Woźniak.
Był on świadkiem wielu niespodziewanych zdarzeń w ciągu tych kilku pamiętnych dni upalnej końcówki lipca 2016 roku. Jak wtedy, gdy po wizycie w sanktuarium Bożego Miłosierdzia Franciszek zmierzał papamobile do sanktuarium św. Jana Pawła II. Biegł za nim pewien młody człowiek, wykrzykując raz po raz imię papieża. W końcu Ojciec Święty poprosił, by zatrzymać pojazd i wymienił serdeczności z nieustępliwym Brazylijczykiem. Po wszystkim skomentował, że przez tę sytuację Jezus przypomniał mu, by być wytrwałym w modlitwie.
Ludzie! Jadłem obiad z papieżem!
W domowej atmosferze upłynął też obiad, który papież zjadł na Franciszkańskiej 3 z kilkoma wolontariuszami Światowych Dni Młodzieży. Przy pierogach, filecie z indyka i serniku toczyła się serdeczna rozmowa, padały żarty, którymi Ojciec Święty rozładowywał napięcie swoich młodych i bardzo stremowanych towarzyszy. „Papież ciągle powtarzał: »Jedzcie, jedzcie!«. Była bardzo rodzinna atmosfera. W ogóle nie myślałam, że to jest papież i że jestem na Franciszkańskiej 3” – relacjonowała później Małgorzata Krupnik, wolontariuszka odpowiedzialna za rejestrację uczestników ŚDM. Padały pytania o ulubioną muzykę i potrawy, o powołanie kapłańskie, o to, jak poczuł się kard. Bergoglio, gdy dotarło do niego, że został wybrany na następcę św. Piotra. „Jak papież się modli?” – byli ciekawi. „Rozmawiam z Ojcem, Synem i Duchem Świętym” – odpowiadał Franciszek. „Co by papież powiedział spotkanemu więźniowi?” – pytali młodzi. „Że go kocham” – odpowiadał. Ojciec Święty prosił swoich towarzyszy, by nigdy nie tracili nadziei; pytał, czym dla nich jest spowiedź. Swobodna rozmowa toczyła się do czasu, gdy pojawili się „policjanci”, jak ich nazwał Franciszek, i przypomnieli papieżowi, że zbliża się kolejny punkt jego pobytu w Krakowie.
„Byłem zaskoczony, ponieważ Franciszek to jedna z najważniejszych osób na świecie, ale jest jak nasz ojciec, jak normalna osoba” – dzielił się po wszystkim Alessio Vu Hoang z Wietnamu, który z trudem oparł się pokusie wybiegnięcia na ulicę z okrzykiem: „Hej, ludzie! Właśnie zjadłem obiad z papieżem!”.
Niezwykle poruszeni byli także młodzi, którzy w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach wyspowiadali się u Ojca Świętego. W tym gronie znalazło się osiem osób, które do końca życia zapamiętają to doświadczenie. – To była najważniejsza spowiedź w moim życiu! Jestem wdzięczny Panu Bogu, że akurat ja mogłem wyznać moje grzechy papieżowi. On jest wspaniałym spowiednikiem! – mówił Valerio Fazio z Włoch.
Brazylijczyk Ton Oliveira natomiast przyznawał, że moment tuż przed spowiedzią był dla niego bardzo stresujący. – Kiedy stałem w kolejce do konfesjonału, trzęsły mi się kolana, bo nie miałem pojęcia, co się wydarzy za moment. Jednak kiedy spowiedź się zaczęła, cały stres opadł. Papież w tak bliskim kontakcie jest bardzo troskliwą osobą – zupełnie jak prawdziwy przyjaciel – wspominał.
Małgorzata Bielecka była wolontariuszką, która wraz z kilkoma innymi tworzyła w ramach przygotowań do ŚDM projekt Młodzi Misjonarze Miłosierdzia. Księgę, która była owocem tej inicjatywy, wręczyła Ojcu Świętemu już po jego spotkaniu z wolontariuszami, na zakończenie ŚDM. Dziś jest mamą dwójki dzieci. – Kiedy papież Franciszek mówił o założeniu butów wyczynowych podczas ŚDM w Krakowie, zupełnie inaczej odczytywałam te słowa – że chodzi o superskrojone projekty na miarę potrzeb naszych czasów, turbochrześcijańską aktywność. Teraz, z perspektywy czasu, widzę, że to „zwykłe”, codzienne życie rodzica jest naprawdę zakładaniem tych wyczynowych butów – dzieliła się po śmierci Franciszka, dziękując mu za niezapomniane przeżycia Światowych Dni Młodzieży w Krakowie.
Mama Fabianka
Jednym z najbardziej przejmujących wydarzeń tamtych dni było spotkanie papieża z małymi pacjentami szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Wiele z tych dzieci wyzdrowiało, są już dorosłe, studiują i pracują. Są jednak i takie, które – jak napisała w mediach społecznościowych s. Bożena Leszczyńska ze szpitalnej kapelanii – w poranek Poniedziałku Wielkanocnego „z radością przywitały Ojca Świętego i oprowadzają go po najpiękniejszych niebiańskich ogrodach”.
Przytoczyła też słowa mamy Fabianka, jednego z maluchów, z którymi papież spotkał się najpierw w Łagiewnikach, a teraz – w domu Ojca. „Było w tym spojrzeniu coś, czego nie da się opisać słowami. Nasz mały chłopiec… i Ojciec Święty. Dwoje ludzi, których połączyła chwila – cicha, święta, jakby zawieszona między niebem a ziemią. Patrzyli sobie w oczy tak, jakby wszystko już wiedzieli. Jakby rozpoznali się tam, gdzie serca mówią więcej niż słowa. Dziś obaj są po tamtej stronie. Wierzę, że znów się odnaleźli – bez bólu, bez czasu, tylko w Miłości. I że to spojrzenie, które zatrzymało nasze serca wtedy, teraz rozświetla niebo. Ojcze Święty, dziękuję Ci za Twoją obecność, za nadzieję, którą dawałeś!”.
Magdalena Dobrzyniak
Dziennikarka, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Absolwentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim i podyplomowych studiów edytorskich na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. W mediach katolickich pracuje od 1997 roku. Wykładała dziennikarstwo na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Autorka książek „Nie mój Kościół” (z bp. Damianem Muskusem OFM) oraz „Bezbronni dorośli w Kościele” (z o. Tomaszem Francem OP).