O tym, czy sztuczna inteligencja będzie mogła w przyszłości zastąpić ludzi, mówi filozof, prof. Jacek Wojtysiak.
Piotr Sacha: Ciekawe, jak rozpocząłby tę rozmowę asystent cyfrowy.
Prof. Jacek Wojtysiak: Ciekawe, ale uważam, że rozmowy nie powinien zaczynać żaden asystent cyfrowy. W autentycznej rozmowie chodzi o to, co pytającego interesuje i co myśli odpowiadający. Wszelkie pomoce są im potrzebne do tego, by przypomnieć sobie to, co zapomnieli, lub przywołać dane, których nie znają. Pomoce te jednak nie powiedzą, co ich trapi i co myślą. A przecież po to ludzie tworzą i czytają wywiady. Niebezpieczeństwem cywilizacji cyfrowej, informatycznej czy komputerowej (mniejsza o nazwy) jest to, że narzędzie często staje się decydentem, a asystent – mistrzem. To my powinniśmy rządzić narzędziami, a nie one nami. To my powinniśmy zaczynać rozmowy i wyznaczać cele, a nie dostosowywać się do tego, co mówi aplikacja.
Ale może być taka sytuacja – odwrotna niż zwykle – że sztuczna inteligencja pyta. A gdyby zapytała filozofa, jak smakuje wiara w Boga?
W sensie ścisłym sztuczna inteligencja o nic by mnie nie zapytała. Używamy tego terminu dlatego, że pewne systemy komputerowe zachowują się tak, jakby myślały lub jakby były po ludzku inteligentne. Jednak one, a taki jest standardowy pogląd, nie mają żadnych stanów pierwszoosobowych, a więc nie posiadaą przekonań ani intencji, nie myślą, nie pytają – przynajmniej w klasycznym czy pierwotnym sensie tych czasowników. One za pomocą pewnych ścisłych reguł czy przepisów generują różne sekwencje znaków, które my rozumiemy i które są dla nas przydatne, na przykład wtedy, gdy pomagają nam w rozwiązywaniu określonych problemów.
No dobrze, ale wyobraźmy sobie konwersację filozofa z chatbotem. W jej trakcie chatbot generuje sekwencję znaków: „Jak smakuje wiara w Boga?”. Czy takie „pytanie” sztucznej inteligencji o smak wiary pozostanie bez odpowiedzi?
W takiej sytuacji napisałbym na klawiaturze coś takiego: „Mogę przybliżać komuś własne niepowtarzalne przeżycie. Żebym jednak został dobrze zrozumiany, pytający musi być taką istotą jak ja. Gdy drugiemu człowiekowi opowiem o tym, czego doświadczyłem, to on wydobędzie z pamięci podobne przeżycie. Podam przykład. Znajomy pyta mnie, jak smakuje jakiś bardzo rzadki, egzotyczny owoc, o którym tylko słyszał, a wie, że ja go próbowałem. Podaję więc nazwę innego owocu o podobnym smaku, którego mój znajomy kiedyś kosztował. Wyjaśniam wtedy, że ów egzotyczny owoc jest nieco bardziej soczysty i nieco mniej słodki niż ten mu znany. W ten sposób naprowadzam znajomego na przeżycie, którego nie doznał, przez podobieństwo do przeżycia, którego doznał. Ze świadectwem wiary, składanym wobec ludzi, jest podobnie. Doświadczenie duchowe porównuję do różnych wydarzeń z życia, które moi znajomi przeżyli. Bo ludzi łączą podobne doświadczenia. Z maszyną inteligentną, która może jedynie udawać przeżycia, to się jednak nie powiedzie. Skoro ona nic nie smakowała – ani zmysłowo, ani duchowo – nie mogę jej wyjaśnić, jak smakuje wiara. Drogi chatbocie, przykro mi, ale nic więcej nie mogę ci wyjaśnić”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Sacha Dziennikarz, sekretarz redakcji internetowej „Gościa Niedzielnego”. Jest absolwentem socjologii na Uniwersytecie Śląskim oraz dziennikarskich studiów podyplomowych w Wyższej Szkole Europejskiej w Krakowie. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. W „Gościu” od 2006 roku. Wieloletni redaktor „Małego Gościa Niedzielnego”.