Dlaczego obchodzimy Dzień Chłopaka (szerokim łukiem)

Jeśli utyskujemy dziś na kryzys demograficzny, to jego bodaj najpoważniejszą przyczyną w Polsce jest trudność z zakładaniem związków. A ktoś dorzuca kolejne kamyczki do niewidzialnego muru, który oddziela dziś kobiety od mężczyzn.

Choć to święto z całą pewnością nie ma takiego rozmachu jak Dzień Kobiet, ostatni dzień września bywa obchodzony jako Dzień Chłopaka. Warto o nim pamiętać, bo nawet jeśli w powszechnym odczuciu to wciąż kobiety są obiektem społecznej dyskryminacji (i nierzadko tak niestety jest), to los wielu mężczyzn, zwłaszcza młodych, wcale nie jest taki kolorowy. Zwłaszcza jeśli żyją na prowincji.

Pomyślałem, że wspomniane święto jest dobrą okazją, aby przyjrzeć się jednemu z najciekawszych fenomenów współczesnej polskiej kultury. Rynek książki w Polsce jest trudny zarówno dla wydawców, jak i autorów. Powód jest prosty – czytelnictwo w naszym kraju nie należy do najpopularniejszych sportów, a choć społeczeństwo się bogaci, owoce tego bogactwa woli przeznaczać na inne cele. W efekcie książki rzadko kiedy sprzedają się więcej niż w kilku tysiącach egzemplarzy. Jeśli jakaś pozycja osiąga sprzedaż na poziomie kilkudziesięciu tysięcy, mówimy o prawdziwym bestsellerze. Pojawiła się jednak książka, która zaskoczyła chyba wszystkich. Mowa o dziele „Chłopki. Opowieść o naszych babciach” Joanny Kuciel-Frydryszak, które sprzedało się jak dotąd we wszystkich dostępnych formatach w liczbie około pół miliona egzemplarzy. Nikt, łącznie z samym wydawcą, nie spodziewał się aż takiego sukcesu tego bądź co bądź opasłego tomiszcza, liczącego ponad 500 stron.

Skąd się wziął fenomen „Chłopek”? Nad tym pytaniem od jakiegoś czasu zastanawia się bardzo wiele osób i jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, nie ma na nie jednej odpowiedzi. Dlaczego opowieść o trudnym losie kobiet żyjących na polskiej wsi w okresie międzywojennym wzbudziła tak ogromne emocje? Dlaczego tak wiele kobiet w różnym wieku, z różnych klas społecznych i z różnych środowisk nieraz pocztą pantoflową przekazywało sobie informację o książce Kuciel-Frydryszak? Nie przeczę, książka napisana jest w brawurowy sposób, i choć wielu historyków zarzuca jej naukową nierzetelność, w gruncie rzeczy czytelnicy (głównie kobiety) nie szukają w niej dzieła naukowego. Szukają w niej emocji dobrze opisanych historii, które mogły przydarzyć się ich matkom, babciom i prababciom. Ba, znam nawet przypadki czytelników, którzy na kartach „Chłopek” odnajdują historie swoich własnych rodzin.

Mam jednak dość głębokie przekonanie, że choć książka opowiada o wydarzeniach sprzed stu lat, czytana jest dziś z zupełnie współczesnych powodów. Kobiety, czytając o dramatycznie trudnym losie swoich matek czy babć, żyjących przed wojną, mogą traktować to w jakiejś części jako zastępczą opowieść o ich trudnych losach. Zarówno tych przeżywanych w czasie PRL, jak i (a może przede wszystkim!) epoce transformacji. Z perspektywy wielu polskich kobiet to był wyjątkowo trudny czas – ciężka sytuacja ekonomiczna, wielość obowiązków zawodowych i prywatnych, rosnące społeczne oczekiwania, a do tego psychiczne opuszczenie przez mężczyzn (a nieraz i całkiem realne porzucenie). Choć nie sposób tego wszystkiego porównać do ciężarów, które nosiły na barkach ich poprzedniczki, to jednak nikt jak dotąd nie opowiedział trudnych historii kobiet żyjących w II połowie XX wieku. W „Chłopkach” nie tylko mogą one zobaczyć siebie, ale i mogą tę historię wspólnotowo przeżyć z innymi kobietami. W jakimś sensie książka Kuciel-Frydryszak domyka proces radykalnej emancypacji kobiet, przez który przeszliśmy jako społeczeństwo zwłaszcza w ostatnich dwudziestu latach (nawet jeśli proces ten będzie nadal trwał).

No dobrze, ale dlaczego perwersyjnie piszę o „Chłopkach” w kontekście Dnia Chłopaka? Tym bardziej że, jak sam wspomniałem na początku, dziś w wielu miejscach to mężczyźni miewają bardziej pod górkę. Powód jest dość prosty, Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku – współczesne młode kobiety żywią wobec swoich kolegów niechęć, która bywała w nich zaszczepiana zarówno przez kulturę, jak i matki oraz babki doświadczone ciężko przez los (a niestety także i mężczyzn). Choć „Chłopki” to ważna i potrzebna opowieść, to może ona wzmacniać ten antymęski resentyment, ze szkodą nie tylko dla mężczyzn, ale i samych kobiet. Wierzę bowiem głęboko, że to właśnie związek z mężczyzną stanowi jeden ze sposobów odkrywania głębi kobiecości i osiągania życiowego spełnienia (dotyczy to oczywiście również mężczyzn i roli kobiet w ich w życiu).

Problem ma jednak także szerszy wymiar społeczny – jeśli utyskujemy dziś na kryzys demograficzny, to jego bodaj najpoważniejszą przyczyną w Polsce jest właśnie trudność z zakładaniem związków. W praktyce zatem, jeśli chcemy nie tylko poprawić statystyki demograficzne, ale także sprawić, by nasze społeczeństwo było szczęśliwsze i mniej straumatyzowane, potrzebujemy dobrych, trwałych związków, czyli mówiąc wprost – małżeństw. Obawiam się, że „Chłopki” dorzucą kolejny kamyczek do niewidzialnego muru, który oddziela dziś kobiety od mężczyzn.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..