To, co wydarzyło się wśród pachnących iglastych lasów i jezior, w połowie drogi między Ostródą a Olsztynem, było prawdziwym objawieniem, a nie pobożną opowiastką dla warmińskiej dziatwy.
Szybciej! – poganiała trzynastoletnią Justynkę Szafryńską zniecierpliwiona matka. Nadciągała burza, a dzwon na wysokiej wieży kościoła zaczął wybijać 21.00. Był środowy wieczór 27 czerwca 1877 roku. Dziewczynka odwróciła się i zdumiona zauważyła, że z wielkiego zielonego klonu bije niezwykła jasność. Wyłoniła się z niej postać kobiety w białej sukni. Gietrzwałd stał się sławny dzięki objawieniom, które miały miejsce 19 lat po ukazaniu się Maryi w Lourdes i trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. Wizjonerkami były trzynastoletnia Justyna Szafryńska i dwunastoletnia Barbara Samulowska.
Wydarzeniom przyglądał się proboszcz ks. Augustyn Weichsel (kapłan niemieckiego pochodzenia, który tak ukochał swych parafian, że aż 70 razy stawał przed sądem, ponieważ nie chciał wydać nazwisk księży, którzy głosili kazania po polsku). Widział ogromne owoce objawień: w warmińskich domach zaczęto gorliwie odmawiać Różaniec. Biskup Filip Krementz nie tylko zażądał szczegółowego sprawozdania, ale i wysłał do Gietrzwałdu kanoników kapituły katedralnej. Objawienia zostały uznane.
Jestem zdumiony tym, jak bardzo opracowania na temat Gietrzwałdu zniekształcają rzeczywistość. W niektórych czytamy, że Maryja przedstawiała się jako Królowa Polski, wielu autorów przedstawia objawienia jako ważny element walki z germanizacją. Tymczasem, choć wydarzenia miały miejsce na targanej polityczno-społecznymi podziałami Warmii (wprowadzano kulturkampf – politykę brutalnego wykorzeniania przez pruskie władze śladów polskości i zaprowadzania języka i kultury niemieckiej), miały one charakter czysto duchowy. Jasne, nie bez znaczenia było to, że do kościoła zaczęli pielgrzymować katolicy z Warmii (w tym wielu Polaków), ale te objawienia miały charakter „porozumienia ponad podziałami”, a nie deprecjonowania jednego z narodów!
– Maryja mówiła po warmińsku, bo taką mowę rozumiały nastolatki, którym się objawiła. Z protokołów przesłuchań dziewczynek widzących Maryję, spisanych zresztą po niemiecku, wynika, że one praktycznie nie znały niemieckiego. Maryja mówiła w gwarze, by zostało zrozumiane i właściwie przekazane Boże orędzie, które przyniosła. Nie ma w nim mowy o tym, by walczyć z zaborcą, kulturkampfem, Bismarckiem, by walczyć o wolność zbrojnie czy politycznie. Notabene ówczesny proboszcz był z krwi i kości Niemcem, choć w miarę dobrze umiał mówić po polsku. Nauczył się polskiego w seminarium, przygotowując się do pracy na terenach polskojęzycznej części Warmii – wyjaśnia ks. dr hab. Tomasz Szałanda. – Warto zapytać: czy większość wie, czego Maryja sobie życzyła w 1887 roku? Jakie są te orędzia? Osobiste nawrócenie, modlitwa, Eucharystia, spowiedź, trzeźwość, moralne życie, wyplenienie ze swojego życia krzywoprzysięstwa.
10 września 1967 r. Prymas Tysiąclecia przy współudziale kard. Karola Wojtyły koronował w Gietrzwałdzie łaskami słynący XVI-wieczny obraz. Tego dnia ustanowiono święto Obrazu Matki Bożej Gietrzwałdzkiej.
Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyli jasno”.