Włoska para wniosła o selekcję embrionów i zaskarżyła ustawę o in vitro, bo „ogranicza ich prawa człowieka”.
Trybunał w Strasburgu z zadowoleniem przyjął skargę przeciw włoskiej ustawie bioetycznej, a konkretnie przeciw tzw. prawu 44. regulującemu kwestie zapłodnienia pozaustrojowego - donosi dziennik Episkopatu Włoch „Avvenire”. Skargę wnieśli Rosetta Costa i Walter Pavan. Oboje chcą prawa do in vitro, co więcej, prawa do selekcji zdrowego embrionu (czytaj: zabicia pozostałych poczętych dzieci w przypadku, kiedy okaże się, że miałyby być chore). Włoska para twierdzi, że oboje są dotknięci mukowiscydozą. To choroba dziedziczna, która występuje u osób posiadających nieprawidłowy gen na chromosomie 7. Organizm produkuje nadmiernie lepki śluz, co powoduje zaburzenia w płucach czy układzie pokarmowym. We Włoszech ponad 2,5 mln osób jest nosicielami tej choroby - nie u wszystkich daje objawy. Jedno na 2,5 tys. noworodków rodzi się zakażone.
Obowiązująca we Włoszech ustawa regulująca sztuczną prokreację dopuszcza do in vitro pary, u których stwierdzi się trwałą niepłodność lub jeśli mężczyzna jest nosicielem choroby przenoszonej drogą płciową. Prawo 44 zakazuje selekcji embrionów. Więcej, w szkle wolno dopuścić do zapłodnienia tylko trzech ludzkich zarodków, wszystkie muszą być przeniesione do organizmu matki, nie wolno ich mrozić. Tymczasem by dokonać właściwej selekcji musiałoby ich być znacznie więcej.
Costa i Pavan twierdzą, że ustawa 44 ogranicza ich wolność i prawa człowieka. Przytaczają m.in. przypadek Belgii, Czech, Danii i Hiszpanii jako państw gdzie można dokonywać selekcji embrionów (tzw. screening embrionalny). We Francji przykładowo przed dwoma tygodniami praktyki tej zakazano. Co zrobi Trybunał Europejski - zobaczymy. Pozwolę sobie na nutę gorzkiej refleksji, jeśli nie sarkazmu: włoska para być może nie musiałaby uciekać się aż do instancji europejskiej, gdyby była świadoma, że jest w Europie taki kraj, gdzie w kwestii in vitro wolno wszystko. To niestety Polska. Ustawy bioetycznej u nas jak nie było tak nie ma. Niebawem w polskim parlamencie odbędzie się debata nad ustawą antyaborcyjną. A co z in vitro? Wielka cisza w tej kwestii już nie tylko niepokoi, ale jest wręcz oburza - w polskich klinikach giną każdego dnia tysiące ludzkich istnień, tysiące dzieci jest zamrożonych, tysiące wylewa się do zlewu po rozmrożeniu. W katolickim kraju to kuriozum.
Joanna Bątkiewicz-Brożek