Liturgia w ormiańskim obrządku katolickim zachwyca duchową głębią.
Wprawdzie rzadko bywam na Mszy Świętej w obrządku ormiańskokatolickim, ale za każdym razem, gdy w niej uczestniczę, odkrywam coś nowego. To „coś” to duchowa głębia, wypływająca między innymi z pieśni oraz treści wezwań, jakie padają podczas tej Eucharystii (można je śledzić w mszaliku w transkrypcji z alfabetu ormiańskiego na łaciński w tłumaczeniu na język polski).
W minioną niedzielę zwróciły moją uwagę szczególnie dwa fragmenty. Pierwszy – tuż przed ofiarowaniem, gdy padły słowa: „Nikt ze słabą wiarą nie może przybliżyć się do Boskiej Tajemnicy”. Mimowolnie zadałam sobie pytanie: jaka jest moja wiara? I drugi fragment – po konsekracji: „Aby ta Ofiara stała się dla nas wszystkich przystępujących usprawiedliwieniem, przebaczeniem i odpuszczeniem grzechów”. Kapłan odwraca się wtedy do wiernych z kielichem i uniesioną nad nim Hostią i mówi: „Spożywajmy ze świętością… To jest życie, nadzieja, zmartwychwstanie, zgładzenie i odpuszczenie grzechów”. Takie słowa muszą uświadamiać, że Msza Święta nas oczyszcza i daje moc. I mobilizuje do przemiany na lepsze – „spożywajmy ze świętością…”.
Przejmujące jest też sformułowanie, które w czasie Mszy ormiańskokatolickiej można usłyszeć wiele razy: „Bądźmy uważni”. Przemawiają też wezwania modlitewne (u nas: modlitwa wiernych), Ormianie proszą bowiem „o zbawienie duszy” – na przykład papieża, biskupa, księży itd. Bo przecież w ostatecznym rozrachunku o zbawienie duszy chodzi w chrześcijaństwie, nie o wymienianie próśb dotyczących życia doczesnego. Mocne. I trudne. Bo jakże nie przynosić także codziennych spraw – swoich i naszych bliskich – na Mszę Świętą? Wiele jest też wezwań, które uświadamiają, że Eucharystia jest przede wszystkim po to, by wielbić Boga. Powtarzane wielokrotnie: „Kłaniajmy się przed Bogiem”, „Błogosławimy Cię, chwalimy Cię, dzięki Ci składamy”, „Błogosławieństwo i chwała Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu”, „We wszystkim błogosławiony jesteś”. Wreszcie skupieniu sprzyja też sam początek Mszy Świętej, gdy kapłan z procesją przechodzi przez kościół i kiedy rozbrzmiewa: „O głęboka Tajemnico, niepojęta i bez początku…”, a później padają słowa: „Wszechmogący Panie Boże nasz, zbaw nas i zmiłuj się”.
Rozumiem moją przyjaciółkę, która przyjechała na tę Mszę – mimo że trzy dni wcześniej miała operację kolana i chodzi o kulach.