W szpitalu wojewódzkim w Płocku zmarł Marek Szufa, pilot samolotu, który w sobotę rozbił się podczas pokazów lotniczych w tym mieście. Zespół specjalistów prowadził reanimację pilota od godz. 18.30 do 19.20.
O śmierci pilota poinformował dziennikarzy lekarz szpitalnego oddziału ratunkowego Piotr Mrówczyński. "Niestety czynności reanimacyjne nie przyniosły takiego skutku, jak byśmy chcieli" - powiedział. W imieniu dyrekcji i pracowników szpitala złożył wyrazy współczucia rodzinie pilota. "To nas bardzo dotknęło" - dodał Mrówczyński wyraźnie poruszony.
W sobotę po południu podczas V Pikniku Lotniczego w Płocku samolot akrobacyjny Christen Eagle II N54CE pilotowany przez Marka Szufę rozbił się, uderzając w lustro wody Wisły. Po ok. 20 minutach ratownikom udało się wydobyć pilota i przewieźć go na plażę, gdzie przez ponad pół godziny zespół lekarzy przeprowadzał akcję reanimacyjną. Szufę reanimowano również w karetce, która odwiozła go do szpitala wojewódzkiego. O godzinie 19.20 Marek Szufa został uznany za zmarłego. Miał 57 lat. Wylatał ponad 20 tys. godzin. Był jednym z najbardziej doświadczonych polskich pilotów.
Jak poinformowała PAP rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska, w wypadku pilot doznał wielonarządowych urazów. Dodała, że jeszcze w nocy z soboty na niedzielę wydobyty z dna Wisły wrak samolotu zostanie poddany oględzinom.
Wrak wydobyto z głębokości około dwóch - trzech metrów i przetransportowano do portu. W sprawie wyjaśnienia przyczyn wypadku prokuratura będzie współpracowała z Państwową Komisją Badania Wypadków Lotniczych, których przedstawiciele jeszcze w sobotę dotarli do Płocka.
W związku z wypadkiem samolotowym organizatorzy płockiego pikniku odwołali pozostałe sobotnie, a także niedzielne pokazy oraz wszelkie towarzyszące imprezy.
Prezes Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej Włodzimierz Strześniewski powiedział PAP, że maszyna uderzając w powierzchnię wody doszczętnie się rozbiła. "Od ratowników otrzymałem informację, że kadłub maszyny wbił się w dno rzeki" - dodał.
Jak poinformował rzecznik płockiej straży pożarnej Jacek Starczewski, podczas akcji ratunkowej dwaj płetwonurkowie, którzy musieli rozcinać pod wodą wrak samolotu, pokaleczyli sobie ręce. Po opatrzeniu opuścili szpital.
Pilot i redaktor naczelny miesięcznika "Skrzydlata Polska" Grzegorz Sobczak powiedział PAP, że najprawdopodobniej Szufa zaczął wykonywać całą serię manewrów na zbyt małej wysokości. "Trzeba jednak pamiętać, że woda jest dość niewdzięcznym terenem - bardzo trudno ocenić wysokość" - powiedział.
Sobczak dodał, że w lotnictwie zawsze przestrzega się pilotów, że woda potrafi oszukać. "Pilot mógł ocenić po wcześniejszych manewrach, że jest wyżej niż w rzeczywistości i ma trochę więcej miejsca pod sobą. Być może chciał pokazać publiczności manewr na nieco niższym pułapie" - powiedział. "To na pewno jeden z najlepszych pilotów akrobacyjnych w Polsce. Swego czasu był wicemistrzem Polski. Był też w kadrze narodowej. Od pewnego czasu już nie startował jako zawodnik, natomiast latał dalej akrobacyjnie właśnie m.in. przy okazji różnego rodzaju imprez lotniczych" - powiedział o Szufie Sobczak. Podkreślił, że Szufa był bardzo doświadczonym pilotem, z długoletnim stażem w liniach lotniczych.
Z kolei gen. Gromosław Czempiński, b. szef UOP oraz - tak jak Szufa - pilot Aeroklubu Warszawskiego, powiedział, że był to świetny instruktor i akrobata. "To jest ogromne zaskoczenie, bo to jest ostatni człowiek, o którym byśmy mogli pomyśleć, że mógł się pomylić, nieprecyzyjnie wykonać figurę" - powiedział w sobotę Czempiński. "Szufa wyszkolił ogromną liczbę młodych pilotów w akrobacji, bo po prostu miał do tego smykałkę, potrafił to przekazać" - mówił Czempiński. Podkreślił, że Szufa przed akrobacjami sprawdzał każdy szczegół i "dopieszczał maszynę", szczególnie silnik, tak, że za każdym razem samolot był świetnie przygotowany do pokazów.
Na swojej stronie internetowej Szufa napisał o sobie, że lotnictwo było od zawsze jego największą pasją. Był wielokrotnym mistrzem Polski jako modelarz lotniczy, oprócz tego amatorsko budował repliki samolotów (posiadał m.in. kopię dwupłatowca z czasów I wojny światowej Curtis Jenny). Akrobacyjnie latał nie tylko na różnych typach samolotów, ale i na szybowcach. Miał wylatane ponad 20 tys. godzin na różnych typach samolotów i ok. tysiąca godzin na szybowcach.
Od 1979 r. był pilotem liniowym w PLL LOT, miał uprawnienia na samoloty pasażerskie An-24, Ił-18 oraz Tu-154 (w wersjach B2 oraz M), a od 1990 r. był kapitanem Boeinga 767.
Prócz samolotu dwupłatowca Christen Eagle, który rozbił się w sobotę w Płocku oraz wspomnianego Curtis Jenny, na pokazy lotnicze Szufa latał też maszynami: Jak-18 (radziecki samolot szkolno-treningowy z czasów tuż po II wojnie światowej), Spitfire MK VB (słynny brytyjski myśliwiec z II wojny światowej), CSS-13 (polska wersja radzieckiego Po-2, czyli "Kukuruźnika") oraz maszynami akrobacyjnymi Extra 330 i Extra 300SX. Wiele ze swoich akrobacji nagrywał kamerą, ponad 100 filmów z popisami można znaleźć na portalu You Tube.
Do Aeroklubu Warszawskiego należało też trzech z czterech pilotów, którzy na początku czerwca zginęli w wypadku awionetek w Hiszpanii. Wśród ofiar tej katastrofy był znany architekt i pasjonat lotnictwa Stefan Kuryłowicz, jego pogrzeb ma się odbyć w poniedziałek.