Widać zmowę rządu, episkopatu i Trybunału Konstytucyjnego - tak poseł SLD Sławomir Kopyciński ocenił wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Komisji Majątkowej. Uważa on, że umorzenie większości sprawy to „ucieczka” przed uznaniem niekonstytucyjności działania Komisji.
- Od złożenia skargi czekaliśmy dwa i pół roku na wyrok Trybunału w tej sprawie. Widać zmowę rządu, episkopatu i Trybunału, bo przypominam - ustawa likwidująca Komisję Majątkową, która pozwoliła teraz umorzyć postępowanie, została uchwalona 16 grudnia zeszłego roku pod osłoną nocy. Gdyby nie to, dzisiaj Trybunał musiałby uznać niekonstytucyjność wszystkich zaskarżonych przepisów ustawy i na otarcie łez pozostawił jeden przepis - mówił Kopyciński. - Interes Kościoła katolickiego wygrał z konstytucją RP - powiedział Kopyciński dziennikarzom.
- Kościół ma być chłopcem do bicia? - przeciera oczy ze zdumienia ks. prof. Dariusz Walencik, ekspert ds. nieruchomości kościelnych i były członek Komisji Majątkowej. Jego zdaniem, przewlekłością postępowania można co najwyżej obciążać tego, kto prowadził to postępowanie, a więc Trybunał Konstytucyjny. Ale i takie oskarżenia miałoby wątpliwe podstawy, bo wniosek SLD do TK w tej sprawie okazał się najpierw niekompletny, a stojący za nim posłowie zginęli. Trzeba było też zasięgać opinii Sejmu i Prokuratora Generalnego (te opinie później się zmieniały). W końcu czasu wymagało też samo rozpoznanie sprawy przez Trybunał. - To do kogo te pretensje? - pyta retorycznie specjalista.
Przyznaje zarazem, że tego wyroku w ogóle nie powinno być. Najlepiej byłoby, gdyby kwestionowane przepisy zostały poprawione w trakcie funkcjonowania Komisji. - Z punktu widzenia wizerunku Kościoła byłoby teraz dobrze pokazać dokumenty, w których strona kościelna zwracała uwagę władz państwowych na potrzebę takich zmian – przyznaje ks. prof. Walencik. Nie zmienia to jednak faktu, że zmiana taka oznaczałaby nowelizację prawa polskiego, a władze kościelne nie mają przecież żadnych kompetencji do stanowienia prawa państwowego. Mogą co najwyżej wnosić o jego uchwalenie przez parlament.
Poseł Kopyciński stwierdził też, że orzeczenie TK - mimo iż w większości umarzające postępowanie - stwarza jednak samorządom możliwość ubiegania się w sądach o wznowienie postępowań. - Nie widzę takiej możliwości - ocenia ks. prof. Walencik.
Kościelny ekspert generalnie pozytywnie ocenia wyrok Trybunału. Widzi jednak jego złe strony i to zarówno dla Kościoła, jak i gmin.
Problemem kościelnych instytucji, które starały się o zwrot bezprawnie zagarniętego majątku, jest to, że w ciągu ostatniego roku ich sytuacja prawna zmieniła się i to aż dwukrotnie. Najpierw zlikwidowano bowiem Komisję Majątkową, po której pozostało ponad 200 niezałatwionych spraw, a teraz Trybunał Konstytucyjny uchylił dotyczące tych spraw rozporządzenie. - Trudno tu mówić o pewności prawnej – komentuje ks. prof. Walencik.
W efekcie problemy mają i podmioty kościelne, i gminy. Dotąd bowiem było tak, że poszkodowana instytucja kościelna mogła pozwać jednostkę samorządu terytorialnego lub Skarb Państwa, a ten z kolei wskazywał swą jednostkę (np. Lasy Państwowe, Agencję Nieruchomości Rolnych), która miała albo oddać zagarniętą bezprawnie kościelną nieruchomość, albo wskazać nieruchomość zamienną. Jeśli to nie było możliwe minister finansów wypłacał odszkodowanie. Teraz, po uchyleniu rozporządzenia, instytucje kościelne, chcące dochodzić swych praw, mogą pozwać tylko i wyłącznie tego, kto obecnie jest właścicielem zagarniętych im nieruchomości. Najczęściej są to gminy. I znów istnieje możliwość oddania tego, co ukradziono albo przekazania mienia zamiennego lub wypłaty odszkodowania. Tylko, że teraz gminy nie mają już możliwości zrzucenia tego ciężaru na jednostki Skarbu Państwa lub ministra finansów. Jeśli nie da się oddać zagarniętej nieruchomości wprost ani nie ma możliwości przekazania mienia zamiennego, to gminie pozostaje wypłacić odszkodowanie z własnych środków.
jd, PAP