Kościół znów, jak w PRL, może stać się miejscem przekazywania historii, w której ważną, wspólnotową rolę odgrywała miłość Boga i ojczyzny.
Kiedy moja nauczycielka w liceum na lekcji historii mówiła o zbrodni katyńskiej, wiedzieliśmy doskonale, że się naraża. Wprawdzie był to już późny PRL i nie groziło jej za to więzienie jak w czasach stalinowskich, ale na pewno mogła mieć z tego powodu spore nieprzyjemności. Przypomniałam sobie jej postać w związku z proponowanymi zmianami w podstawach programowych szkół podstawowych oraz ponadpodstawowych i wyrzuceniem informacji o zbrodni na polskich oficerach w Katyniu. I drugi nasuwający się obraz, a właściwie zdjęcie siedmioletniego Stefana Wyszyńskiego z książką pod pachą. Był to zakazany w zaborze rosyjskim podręcznik do historii Polski, z którego potajemnie, wieczorami ojciec uczył go rodzimych dziejów i kultury. Nie sugeruję, że niebawem trzeba będzie uczyć dzieci na tajnych kompletach, a jedynie to, że nieodrobione lekcje historii mszczą się w dwójnasób.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ewa K. Czaczkowska