Ten "przerażający nowy wróg" - jak pisze włoski "Avvenire" - to... "Mistrz i Małgorzata" w ekranizacji rosyjskiego reżysera Michaiła Lokszyna. Film, który doprowadził Kreml do furii, ukazał się w ostatnich dniach.
Niesie on jasny przekaz przeciw wojnie w Ukrainie. Rosjanie wychodzący z kina byli ponoć zachwyceni tą wersją arcydzieła Michaiła Bułhakowa. „Nowa adaptacja na dużym ekranie, delikatnie mówiąc, rozwścieczyła propagandystów i zwolenników prezydenta. Nie było to trudne do przewidzenia” – pisze Marta Ottaviani w „Avvenire”, największym włoskim dzienniku katolickim.
Napisany pomiędzy
„Analogia między Rosją Stalina a Rosją Putina jest aż nazbyt oczywista” – pisze włoska dziennikarka. „Premierę filmu przekładano wielokrotnie, zwłaszcza ze względu na rosnące koszty postprodukcji. Lockshin nie chciał oszczędzać na żadnych wydatkach i na to, co uważa za swoje arcydzieło, wydał 17 mln dolarów, co dla kina rosyjskiego jest sumą wręcz zawrotną. W pierwszych dniach dystrybucji film zarobił 2 mln. Sukces kasowy to - jak piszą niezależni krytycy filmowi – nagroda za jeden z najlepszych rosyjskich filmów ostatnich lat i najlepszą ekranizację głównego dzieła Bułhakowa, również z powodu nowego podejścia do fabuły” – zaznacza „Avvenire”.
Jednak sukces ten może być dla autora niebezpieczny. „Prowojenni propagandyści ujawnili, że film został częściowo sfinansowany z pieniędzy Państwowego Funduszu Filmowego, co wzbudziło oburzenie niektórych urzędników” – pisze M. Ottaviani. Uznano, że dalsza dystrybucja filmu grozi „sensacyjną bramką samobójczą”. Podobno rozpoczęto już starania, by wycofać go z obiegu, wysunięto też żądania o postawienie reżysera przed sądem za zdradę ojczyzny (M. Lockshin ma właściwie dwa paszporty - rosyjski i amerykański).
Kadr z filmu M. Lockshina. Russia Beyondbaja /Avvenire