Jak bardzo trzeba być wyczulonym na obecność Boga, by w wielotysięcznym tłumie w niczym niewyróżniającym się małżeństwie odkryć rodzinę Mesjasza!
Opisujący scenę z tętniącej życiem jerozolimskiej świątyni Łukasz łączy ofiarowanie Jezusa z oczyszczeniem Maryi – obrzędem tewila, opisanym w Księdze Kapłańskiej. Maryja dopiero po 40 dniach mogła pojawić się w świątyni, dokonawszy najpierw oczyszczenia przez zanurzenie. Wedle Księgi Kapłańskiej (Kpl 12,2-4): „Jeżeli kobieta zaszła w ciążę i urodziła chłopca, pozostanie przez siedem dni nieczysta, tak samo jak podczas stanu nieczystości spowodowanego przez miesięczne krwawienie. Ósmego dnia [chłopiec] zostanie obrzezany. Potem ona pozostanie w domu przez trzydzieści trzy dni dla oczyszczenia krwi: nie będzie dotykać niczego świętego i nie będzie wchodzić do świątyni, dopóki nie skończą się dni jej oczyszczenia”.
Czy Niepokalana potrzebowała oczyszczenia? – zapyta ktoś. A czy Syn Boga potrzebował zanurzenia w chrzcielnych falach Jordanu? Oboje: i Matka, i Syn wypełnili Prawo. Maryja była zobowiązana złożyć ofiarę z baranka, a jeśli nie było Jej na niego stać, z synogarlic lub gołębi. To, że wraz z Józefem złożyli tę drugą ofiarę, świadczy o tym, że musieli być ubodzy.
Jak bardzo trzeba być wyczulonym na obecność Boga, by w wielotysięcznym tłumie w zwykłym, niczym niewyróżniającym się małżeństwie z niemowlęciem odkryć rodzinę oczekiwanego od wieków Mesjasza. Nie wchodzili przecież do gwarnej, przypominającej targ przestrzeni w aureolach. Symeon i Anna proroczym zmysłem rozpoznali Tego, którego największym pragnieniem jest „rzucenie na ziemię ognia” i który powie o sobie: „Ja jestem światłością świata”.
Ofiarowanie Pańskie obchodzone było w Jerozolimie już w V wieku, a dwa wieki później również w Kościele Zachodnim. W Kościołach Wschodu Spotkanie Pańskie, czyli Hypapante (z greckiego: „spotkać”, „wyjść naprzeciw”) należy do 12 najważniejszych świąt roku liturgicznego. Od X wieku rozpowszechnił się obrzęd święcenia gromnic, przypominający proroczy krzyk Symeona: „Światłość na oświecenie pogan i na chwałę Izraela” (Łk 2,32). Nieprzypadkowo świece te związane są z chrztem i rezurekcją, podczas której nikły płomyk paschału rozświetla skąpaną w gęstym mroku świątynię, przypominając, że nie ma takiej ciemności, której nie mógłby rozświetlić Zmartwychwstały.
W Księdze Wyjścia czytamy: „I rzekł Pan do Mojżesza: »Wyciągnij rękę ku niebu, a nastanie ciemność w ziemi egipskiej tak gęsta, że można będzie dotknąć ciemności«. Wyciągnął Mojżesz rękę do nieba i nastała ciemność gęsta w całej ziemi egipskiej przez trzy dni. Jeden drugiego nie widział i nikt nie mógł wstać z miejsca swego przez trzy dni. Ale Izraelici wszyscy mieli światło w swoich mieszkaniach”. Dotyka mnie ostatnie zdanie tej opowieści: „Izraelici wszyscy mieli światło w swoich mieszkaniach”. „W Tobie jest światło, każdy mrok rozjaśni” – śpiewamy. Nawet jeśli wokół nas ciemności będą gęste jak smoła, nosimy w sobie światło.
Marcin Jakimowicz