Co wolno wojewodzie, to nie Antykomorowi.pl

Politycy PiS są oburzeni przeszukaniem, jakiego ABW dokonała w mieszkaniu autora serwisu internetowego Antykomor.pl. Chcą, aby odpowiedzialni za tę akcję ponieśli konsekwencje. Działania ABW miały związek ze śledztwem ws. znieważenia prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Podczas konferencji prasowej w Sejmie europosłowie PiS Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski poinformowali, że funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego weszli do mieszkania właściciela strony krytycznej wobec prezydenta o godz. 6 rano.

"Młody człowiek, który korzystał z konstytucyjnego prawa swobodnej - jak naiwnie sądził dziś do 6 rano - krytyki władzy, spotkał się z szokującym dla niego doświadczeniem - wkroczeniem agentów ABW, którzy (...) zarekwirowali jego sprzęt elektroniczny, a nawet przeszukiwali jego piwnicę" - powiedział Ziobro.

Zdaniem polityków PiS, ABW jest wykorzystywana nie do ścigania przestępców i korupcji, "ale przeciwników politycznych premiera Donalda Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego". Kurski i Ziobro zarzucili służbom podległym premierowi "wyjątkową nadgorliwość".

Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, rzeczniczka ABW, powiedziała PAP, że czynności procesowe wykonano na polecenie prokuratury w Tomaszowie Mazowieckim, do której odesłała po informacje. Podkreśliła, że czynności te nastąpiły w środę, a nie w piątek.

Prokurator Katarzyna Tomczyk potwierdziła PAP, że od lutego tego roku Prokuratura Rejonowa w Tomaszowie Mazowieckim (Łódzkie) prowadzi w sprawie strony Antykomor.pl śledztwo. "Śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie" - powiedziała. Dodała, że śledczy zabezpieczyli sprzęt komputerowy, obecnie badana jest jego zawartość.

Odnosząc się do przeszukania w mieszkaniu autora serwisu, dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek powiedziała w piątek PAP, że "działania te nie były inspirowane przez KPRP, a zostały one podjęte przez właściwe organy państwa w zakresie ich kompetencji".

Ziobro i Kurski mówili, że gdyby do podobnego wydarzenia doszło za czasów PiS, "wywołałoby piekło na skalę nie tylko Polski, ale i połowy Europy". "Świat byłby alarmowany o złamaniu elementarnych standardów wolności słowa" - zaznaczył Kurski. "PO nie znosi krytyki, w związku z tym używa siły państwa do dławienia wolności słowa" - ocenił.

Minister w Kancelarii Prezydenta Jaromir Sokołowski odnosząc się do działań ABW powiedział w piątek w TVP Info, że "jeśli organy ścigania podjęły taką decyzję to rozumiem, że były jakieś przesłanki, które za tym stały". "Jeżeli prawo zostało złamane, to są organy powołane do egzekwowania tego prawa" - ocenił.

Na stronie Antykomor.pl znajduje się oświadczenie jej autora, że witryna została zamknięta ponieważ "ktoś najzwyczajniej w świecie doniósł, że na łamach Antykomor.pl publicznie znieważa się prezydenta RP".

Za "publiczne znieważenie prezydenta RP" artykuł 135 par. 2 Kodeksu karnego przewiduje do 3 lat więzienia. W Trybunale Konstytucyjnym od 2009 r. czeka wniosek o zbadanie jego konstytucyjności.

Sąd Okręgowy w Gdańsku zadał TK pytanie prawne, czy kwestionowany zapis jest zgodny z gwarantującymi wolność słowa artykułami Konstytucji i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Sąd spytał TK, rozpatrując zażalenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na umorzenie śledztwa ws. znieważenia go przez Lecha Wałęsę słowami: "Durnia mamy za prezydenta". Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo, uznając, że wypowiedź Wałęsy była emocjonalna, ale nie znieważająca.

Na rozstrzygnięcie TK czeka też inna taka sprawa z bielskiego Sądu Okręgowego. Sądzi on Marka W., który wykonał program komputerowy, który sprawiał, że po wpisaniu w wyszukiwarce obraźliwego słowa na pierwszym miejscu pojawiała się oficjalna strona urzędu prezydenta. Sprawy nie zakończyła śmierć L. Kaczyńskiego w Smoleńsku, bo - jak uznał sąd - "obrażona została głowa państwa bez względu na to, kto nią jest".

W opinii dla TK Helsińska Fundacja Praw Człowieka napisała, że art. 135 nieproporcjonalnie ogranicza wolność słowa, jest nieprecyzyjny, zbyt restrykcyjny i pozwala prokuraturze na dowolne interpretacje, co może być takim znieważeniem. Powołując się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, w opinii zwrócono uwagę, że sprawujący najwyższą władzę "powinni liczyć się z możliwością jeszcze wnikliwszej i drobiazgowej kontroli oraz krytyki mediów i przedstawicieli społeczeństwa niż +zwykli+ politycy".

Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że postępowania prowadzone na podstawie art. 135 par. 2 Kk należą do rzadkości.

Najgłośniejsza sprawa dotyczyła Huberta H., bezdomnego z Dworca Centralnego w Warszawie, który pijany w obecności zatrzymujących go policjantów, wulgarnie wyraził się o prezydencie i ówczesnym premierze. W 2006 r. Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył proces w tej sprawie, uznając, że czyn zarzucony Hubertowi H. miał znikomą szkodliwość społeczną, bo "nietrzeźwa osoba nie mogła realnie i dotkliwie naruszyć powagi i godności urzędu Prezydenta RP w taki sposób, aby jej postępek należało uznać za czyn społecznie niebezpieczny - nawet jeśli posłużyła się ostrym i wulgarnym słownictwem".

W 2002 r. sąd w Gdańsku skazał na grzywnę Andrzeja Leppera za znieważenie Aleksandra Kwaśniewskiego słowami, że jest "największym nierobem w Polsce". W 2007 r. warszawska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie artykułu w niemieckim "Die Tageszeitung", gdzie porównano prezydenta L. Kaczyńskiego do kartofla. Śledztwa umarzano też po kontrowersyjnych wypowiedziach posła PO Janusza Palikota.

« 1 »