Sposób mówienia wpływa na sposób myślenia.
Śledziłem przebieg wielkiej manifestacji przeciw poczynaniom rządu, która odbyła się w Warszawie 11 stycznia. Obejrzałem transmisję od początku do końca... i najbardziej uderzył mnie kontrast w stosunku do tego, co widziałem i słyszałem w ostatnich latach: Tu nikt nie kazał nikomu wyp....alać ani nikogo j...ać. Naprawdę! Ani jednego słowa, które trzeba by wykropkować. A przemawiający nie nawoływali do przewrotu, tylko do zmiany za pomocą kartki wyborczej. Aż dziw człowieka brał, że tak jeszcze można. Cóż, przez ostatnie lata człowiek się przyzwyczaił, że ci sami ludzie, których widział na ekranie w roli opozycyjnych ekspertów, polityków czy działaczy społecznych, potrafią bez żenady wykrzykiwać do mikrofonu najbardziej prymitywne wulgaryzmy. Więcej – oni takie hasła, i to bez gwiazdek, nosili wypisane na czele pochodów. Aż tu nagle żadnych histerycznych wrzasków, żadnego kopania w barierki, żadnej „babci Kasi” bluzgającej na lewo i prawo (no nie, ona w zasadzie tylko na prawo) w sposób nienadający się do cytowania. Czytałem za to w sieci krytykę, płynącą z tego samego środowiska, które manifestowało, że takie hasło jak „ruda wrona” pod adresem Sam-Wiesz-Kogo, to jednak nie przystoi chrześcijanom.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak