Amerykańsko-brytyjski atak na jedną ze stron konfliktu w Jemenie przypomniał światu o toczącej się tam wojnie. Wojnie światowej.
Wnocy z 11 na 12 stycznia, gdy Polacy odsypiali gorączkę ostatnich politycznych wydarzeń, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zaatakowały cele Hutich w Jemenie. Mowa o jednej ze stron konfliktu w kraju, o którym światowa opinia publiczna dowiaduje się lub przypomina sobie tylko w przypadku właśnie takich akcji. Pociski sojuszników (poza USA i Wielką Brytanią w ataku brały udział siły Kanady, Australii, Bahrajnu i Holandii) uderzyły m.in. w obiekty szkoleniowe i magazyny dronów należące do Hutich, czyli wspieranych przez Iran rebeliantów, którzy kontrolują większą część Jemenu. Celem ataku stała się również stolica kraju, Sana. Bezpośrednim powodem była wcześniejsza akcja Hutich, którzy od dłuższego czasu zagrażają żegludze na Morzu Śródziemnym. Ich ataki na statki handlowe są wyrazem wsparcia dla walczącego z Izraelem Hamasu. A że mówimy o szlaku morskim, którym przepływa blisko jedna trzecia światowego morskiego transportu handlowego, sprawa jest niebagatelna.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina