O chaosie, jaki zapanował w naszym rodzimym wymiarze sprawiedliwości, napisano już miliony tekstów, nie mam więc żadnych złudzeń: Ameryki nie odkrywam. A jednak każdy kolejny dzień przynosi tak wiele zmian, że człowiek za głowę się łapie.
No bo jak inaczej reagować, kiedy nowy minister sprawiedliwości, który zapowiadał „przywracanie praworządności”, cofając ponad stu prokuratorów z ich delegacji, robi to wobec osób o naprawdę wyjątkowych kompetencjach i doświadczeniu zawodowym, prowadzących poważne śledztwa, w tym międzynarodowe? A potem – zdając sobie sprawę z tego, że to bardzo poważna decyzja – przedstawiciele kierowanego przez niego ministerstwa przyznają, że cofnięci z delegacji prokuratorzy będą mogli prowadzone sprawy zabrać „ze sobą”, czyli do ich jednostek macierzystych. Tak, rozumiem; tak, słyszę: minister Bodnar twierdzi, że są to decyzje niezbędne i przemyślane przez niego i przez zespół współpracujących z nim prokuratorów. A jednak biorąc pod uwagę nastroje panujące w Polsce, mocno bym się zastanowił, czy rzetelni ludzie, pracujący na przykład nad międzynarodowym śledztwem w sprawie oszustw na platformach inwestycyjnych albo badający oszustwa w tzw. darknecie, w tym kradzieże tożsamości, powinni być wciągani do tych chaotycznych podrygów w rytm politycznego walca. Ten walc za bardzo pachnie i brzmi walcem (od: walec). Sporo tym dramatycznym wydarzeniom w Polsce poświęcamy miejsca w bieżącym numerze (A. Grajewski, „Niebezpieczny dualizm”, s. 24–25; B. Łoziński, „Demokracja na ostrym wirażu”, s. 18–21). Staramy się je komentować jak najobiektywniej i skrupulatnie analizując fakty. Bo łatwo się wśród nich pogubić, zwłaszcza że bitewny pył usiłują w charakterze mgły taktycznej rozegrać niektórzy politycy.
À propos mgły, i to taktycznej: wszyscy wiemy, że rozum i wolna wola to zazwyczaj para nierozłączna. Mają tego świadomość marzący o rządzie dusz ideologowie, którzy do perfekcji opanowują robienie ludziom wody z mózgu, po to, by mieć ich w potrzasku. Albo rozpylający im wokół głowy ideologiczną mgłę, by za dobrze nie widzieli, jakiemu eksperymentowi są właśnie poddawani. Jako że mija 100. rocznica śmierci Lenina, warto o tym przypomnieć. Profesor Andrzej Nowak, nasz „As z rękawa”, przypomina z tej okazji, czym w istocie jest tzw. homo sovieticus, pomimo upływu wielu lat wciąż obecny wśród nas i mający się całkiem nieźle („Od Dostojewskiego do Lenina i z powrotem”, s. 47–49). A jest zjawą ponurą, bytem nieokiełznanym i parodiującym wszelkie dobre sprawy, ubierającym je równocześnie w szatki uprawnień ludzi prawdziwie wolnych. Jak bardzo – wystarczy wspomnieć kilku poetów czasów stalinizmu (przywołuje ich niechlubną twórczość Szymon Babuchowski – „Towarzysze do piór”, s. 60–61). Pamiętają to Państwo – „Pędzi pociąg historii,/ błyska stulecie-semafor./ Rewolucji nie trzeba glorii,/ nie trzeba szumnych metafor./ Potrzebny jest Maszynista,/ którym jest On:/ towarzysz, wódz, komunista –/ Stalin – słowo jak dzwon!”? Otóż ja się z panem Broniewskim nie zgadzam – rewolucja koniecznie potrzebuje glorii, bo bez niej sobie nie poradzi. Swoich wybrańców, którym niedługo potem zetnie głowy, jak pokazuje historia. I szumnych metafor też potrzebuje. One najczęściej rozmywają rzeczywistość, pozwalając na dowolną liczbę dowolnych interpretacji.
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.