Tysiące ludzi, głównie młodych, od wielu dni manifestują dzień i noc na placu Puerta del Sol w centrum Madrytu przed niedzielnymi wyborami regionalnymi i lokalnymi w Hiszpanii. Protestują przeciwko brakowi pracy i domagają się zmiany prawa wyborczego.
Protesty zostały zwołane przez pacyfistyczną platformę O Prawdziwą Demokrację, ugrupowanie Młodzież bez Przyszłości oraz międzynarodową organizację ATTAC, poprzez SMS-y i internetowe portale społecznościowe.
Manifestanci domagają się m.in. zmiany istniejącego prawa wyborczego, które - jak twierdzą - skazuje kraj na dwupartyjność, wprowadzenia systemu "autentycznie proporcjonalnego", większej kontroli banków, zwiększenia podatków od banków i od "bogatych" oraz podziału miejsc pracy poprzez redukcję godzin zatrudnienia. Apelują o niegłosowanie w zbliżających się wyborach.
Manifestujący rozwinęli transparenty z napisami: "Już dosyć" i "O prawdziwą demokrację, bez cenzury". Wznoszą okrzyki: "Oni nas nie reprezentują".
Wobec masowości protestów ruch kołowy w centrum stolicy został wstrzymany. Policja otoczyła kordonem znajdującą się w pobliżu siedzibę regionalnego rządu Madrytu.
"Politycy przedkładają swoje interesy ponad interesy tych, którzy ich wybrali - tłumaczył Pablo Gallego, rzecznik ugrupowania O Prawdziwą Demokrację. - Klasa polityczna żyje oddalona od obywateli i zajmuje się swoimi sprawami".
"Teraz jest więcej powodów do rewolty niż w 1968 roku - uważa Fernando Gil Vila, profesor socjologii na Uniwersytecie w Salamance. - Przepaść między bogatymi i biednymi powiększa się, istnieje obsesja na punkcie bezpieczeństwa, więzienia są przepełnione, a rządy socjalistów wprowadzają politykę neoliberalną".
Chociaż wszystkie hiszpańskie partie polityczne przyznały, że demonstranci mają prawo czuć się rozczarowani, to tzw. "Ruch 15-M" został poparty oficjalnie jedynie przez radykalną Zjednoczoną Lewicę (IU) oraz ugrupowania anarchistyczne.
W nocy z czwartku na piątek Państwowa Komisja Wyborcza po kilkugodzinnych obradach, 5 głosami za, 4 przeciw i jednym wstrzymującym się, zabroniła manifestacji w sobotę, w dniu ciszy przedwyborczej oraz w niedzielę, dzień wyborów.
Eksperci obawiają się, że zakaz będzie miał efekt odwrotny do zamierzonego i zwiększy protesty.
W Hiszpanii bezrobotnych jest 5 mln ludzi, tj. ponad 20 procent. Ponad 43 procent młodych ludzi szukających pracy nie może jej znaleźć. Liczba rodzin, w których nikt nie pracuje, sięga 1,3 mln.
W niedzielę 15 maja tysiące osób demonstrowało brak zaufania do polityków w 50 miastach na terenie całej Hiszpanii.