Po blisko dwóch tygodniach nieprzerwanych działań ratownicy zakończyli w środę akcję przeciwpożarową w kopalni "Krupiński" w Suszcu, gdzie 5 maja zapalił się metan. Rejon pożaru 820 m pod ziemią odizolowano od pozostałych wyrobisk tamami przeciwwybuchowymi.
W wypadku w kopalni zginęły trzy osoby: górnik i dwaj ratownicy, idący z pomocą poszkodowanym. Dziewięciu górników zostało poważnie poparzonych.
"Od wczoraj, kiedy zamknięto tamy przeciwwybuchowe, trwało ich doszczelnianie. Gdy to nastąpiło, można było formalnie zakończyć akcję. Dalsze działania będą prowadzone na zasadach profilaktycznych" - powiedziała w środę PAP rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), do której należy kopalnia, Katarzyna Jabłońska-Bajer.
Teraz akcja będzie prowadzona w myśl innych procedur. Otamowany rejon będzie monitorowany m.in. pod kątem stężeń niebezpiecznych gazów. Przez specjalne otwory w tamach pobierane będą próbki atmosfery z tego wyrobiska, by sprawdzić jej skład. Nadal do chodnika tłoczony jest także azot, który ma ostatecznie wyprzeć tlen i pomóc w wygaśnięciu pożaru.
Po jakimś czasie - zwykle jest to od kilku do kilkunastu tygodni - wskutek odcięcia dopływu tlenu pożar wygaśnie. Wówczas będzie można otworzyć dostęp do chodnika, a w przyszłości przeprowadzić w nim wizję lokalną.
Przyczyny wypadku wyjaśniają prokuratura i specjalna komisja Wyższego Urzędu Górniczego.