Po co katolikom ekumenizm?

Po co katolikom ekumenizm? Dlaczego nie uznajemy wszystkich wspólnot chrześcijańskich za Kościoły? Jakie problemy trzeba jeszcze rozwiązać w dialogu ekumenicznym? – na te i inne pytania odpowiada kard. Kurt Koch, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan.

Rosyjski Kościół Prawosławny zaproponował katolikom „przymierze strategiczne” w krzewieniu wartości chrześcijańskich w Europie, ulegającej sekularyzacji. Co na to Kościół katolicki? Czy udzieli oficjalnej odpowiedzi?

– Myślę, że obrona wartości chrześcijańskich w zsekularyzowanej Europie jest naszym wspólnym zadaniem. Ale nie bardzo mi się podoba wyrażenie: „przymierze strategiczne”, które ma wydźwięk militarny. Rozmawiałem już o tym z przewodniczącym Wydziału Zewnętrznych Kontaktów Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego, metropolitą Hilarionem. Zgodził się, że trzeba znaleźć inne określenie. Ale przecież nie o słowa tu chodzi, liczy się życie. Poza tym nie widzę możliwości takiego przymierza jedynie między Rosyjskim Kościołem Prawosławnym i Kościołem katolickim. W Europie jest wiele innych Kościołów, które winny być w ten projekt włączone.

Ale czy taka współpraca na polu moralnym i społecznym nie odciągnie nas od dialogu nt. różnic w wierze?

– Nie może ona stać się alternatywą dla dialogu teologicznego. Jeśli stałaby się krokiem w kierunku pogłębienia dialogu teologicznego i osiągnięcia celu, jakim jest komunia sakramentalna między obu Kościołami, byłaby dobrym pomysłem. Gdyby jednak miała być alternatywą wobec braku nadziei na postęp w dialogu teologicznym, zrodziłaby tylko nowe problemy.

Kilka lat temu słychać było głosy, że przeszkodę w dialogu z Patriarchatem Moskiewskim stanowiła sama osoba papieża Jana Pawła II jako Polaka. A może były to tylko plotki?

– Czasem plotki zawierają coś z prawdy... Myślę, że relacje między patriarchą Aleksym II, który nie był Rosjaninem z urodzenia, ale ciągle dowodził swej rosyjskości, i papieżem, który był Polakiem, nie były łatwe. Obecnie mamy zupełnie inną, znacznie lepszą sytuację, gdy patriarchą jest Cyryl I, a papieżem Benedykt XVI.

Przed swoim wyborem na zwierzchnika Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego metropolita Cyryl był bardzo zaangażowany w dialog ekumeniczny...

– ...i nadal jest nim bardzo zainteresowany. Doświadczyłem tego, gdy odwiedziłem go w marcu br. Na początku naszej rozmowy chciał poznać moją opinię nt. sytuacji ekumenicznej na świecie i dużo na ten temat rozmawialiśmy.

Skoro sytuacja jest znaczenie lepsza, to czy w najbliższej przyszłości możliwe będzie spotkanie Benedykta XVI z patriarchą Cyrylem?

– Obaj się znają, w czym widzę znak opatrzności Bożej. Dlatego mam nadzieję, że może dojść do takiego spotkania. Ale patriarcha powiedział, a ja się z nim zgadzam, że wymaga ono dobrego przygotowania, nie może się ograniczyć jedynie do wizyty kurtuazyjnej. Gdy się spotkają, powinni wspólnie coś powiedzieć światu. Dobre przygotowanie jest więc ważniejsze od konkretnej daty.

Czy Kościół prawosławny nadal stawia pewne warunki przed ewentualną wizytą Benedykta XVI w Rosji: zaprzestanie tzw. prozelityzmu katolickiego, rozwiązanie sporów związanych z odrodzeniem Kościoła greckokatolickiego...?

– Patriarcha o tym nie wspominał. Ale w naszym dialogu musimy te problemy poruszać. Tłem problemu prozelityzmu jest idea „terytorium kanonicznego”, podtrzymywana przez Kościół rosyjski. Osobiście nie widzę, jak można by pogodzić wierność tej koncepcji z prawem do wolności religijnej. Dostrzegam tu sprzeczność. Dlatego koniecznie musimy o tym rozmawiać.

Z jednej strony prawosławni mówią o terytorium kanonicznym Patriarchatu Moskiewskiego, a z drugiej tworzą diecezje na – idąc tym tropem myślenia – „terytorium kanonicznym” Kościoła katolickiego. Np. w Paryżu jest kilku biskupów prawosławnych różnych jurysdykcji...

– Kościół katolicki nie podziela koncepcji „terytorium kanonicznego”. Dlatego dla nas nie stanowi problemu, gdy na tym samym terenie jest trzech czy czterech biskupów. Ale zastanawiam się jak to możliwe, że dla Kościoła prawosławnego nie jest problemem utworzenie diecezji na terenie, na którym istnieje już inna prawosławna diecezja. Dziwi mnie to, bo w krajach prawosławnych przestrzega on zasady: „jeden biskup na jednym terytorium”, natomiast zapomina o niej w krajach diaspory.

Czy niedawne przyjęcie dużych grup anglikanów do Kościoła katolickiego nie osłabiło relacji ze Wspólnotą Anglikańską? Niektórzy mówią w tym kontekście o powrocie do uniatyzmu, skierowanego tym razem nie ku chrześcijanom wschodnim, lecz zachodnim...

– Jestem przekonany, że nawet w czasach ekumenizmu mogą zdarzać się konwersje. Są one bowiem kwestią sumienia konkretnych osób, których decyzje trzeba uszanować. Nowością są przejścia do Kościoła katolickiego całych grup wiernych razem ze swoimi księżmi, a nawet biskupami. Oczywiście stanowi to wielki problem dla Kościoła anglikańskiego, ale także dla Kościoła katolickiego. Jeśli jakieś osoby pukają do drzwi naszego Kościoła, nie widzę możliwości, by Ojciec Święty powiedział: nie przyjmę was. Trzeba uszanować wolę tych ludzi.

Co ciekawe, Ojciec Święty zdecydował, że mogą oni przystąpić do Kościoła katolickiego, zachowując swoją tradycję religijną. To coś zupełnie nowego w historii. Dotychczas mieliśmy do czynienia z dążeniem do latynizacji wspólnot wchodzących do pełnej jedności z Kościołem katolickim, a tu mamy do czynienia z czymś zgoła przeciwnym!

Cieszę się, że w Kurii Rzymskiej są jasno podzielone kompetencje między Kongregacją Nauki Wiary, która zajmuje się sprawami związanymi z przyjmowaniem byłych anglikanów na mocy konstytucji apostolskiej „Anglicanorum coetibus”, a Papieską Radą ds. Popierania Jedności Chrześcijan, która kontynuuje dialog ekumeniczny z anglikanami. Bardzo ważne jest, by nie mieszać obu tych spraw. W obecnej sytuacji nasza Rada poczuwa się do odpowiedzialności za udzielenie anglikanom pomocy w zachowaniu jedności – oczywiście tylko wtedy, gdyby sobie tego życzyli. Naszą troską jest to, by we Wspólnocie Anglikańskiej nie doszło do całkowitego rozłamu.

 

« 1 2 3 4 »