„Mysterium” (tajemnica), „tremendum” (groza), „fascinans” (pociągające) – według Rudolfa Otto te trzy słowa wyrażają treść doświadczenia religijnego. Pochylam się nad nimi w Adwencie. Zacznijmy od tajemnicy. Czym ona jest?
06.12.2023 09:53 GOSC.PL
Rudolf Otto – wielki niemiecki teolog, filozof i religioznawca – twierdził, że całość bogatej treści doświadczenia religijnego da się wyrazić w trzech słowach: „mysterium” (tajemnica), „tremendum” (to, co wywołuje grozę), „fascinans” (to, co pociąga). Słynne określenie „mysterium tremendum et fascinans” wyraża przekonanie, że Boska tajemnica jest zarazem przerażająca, jak i zachwycająca; wymaga respektu, jak i daje szczęście; prowadzi do bojaźni, a zarazem do radości. W czasie Adwentu, który w tym roku płynnie przechodzi w Boże Narodzenie, zostawmy sprawy, które z perspektywy wieczności mają nikłe lub żadne znaczenie. Skupmy się za to na sensie wymienionych trzech słów. Zacznijmy od pierwszego: mysterium. Czym jest tajemnica?
Z tajemnicą mamy do czynienia wtedy, gdy spotykamy coś, czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć. „Nie jesteśmy w stanie zrozumieć” znaczy tu: nigdy jako ludzie nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Nie chodzi tu więc o problemy, których aktualnie nie potrafimy rozwiązać, choć są one dla nas „do rozwiązania” w przyszłości lub w hipotetycznych sprzyjających warunkach. Chodzi o coś radykalnie więcej – chodzi o sprawy, które absolutnie przekraczają nasze rozumienie; o sprawy, które (jak mówił Otto) „pozostają dla nas całkowicie i w każdym wypadku niezrozumiałe”. Właśnie w tym sensie Bóg jest tajemnicą. Boga nie potrafimy „rozszyfrować” i nigdy Go nie rozszyfrujemy. Możemy tylko cieszyć się mniejszym lub większym odbiciem Jego Blasku i tym, co zechciał nam o sobie powiedzieć.
Uznanie tajemnicy wymaga pokory. Rozwiązywanie problemów można bowiem porównać do walki. Gdy tę walkę wygrywamy, jakiś fragment rzeczywistości zostaje nam poddany. Gdy jednak nie podejmujemy walki, rezygnujemy z woli panowania. Taka rezygnacja jest wyrazem mądrości wtedy, gdy rzeczywiście spotykamy tajemnicę. Mądrości – nie tylko dlatego, że walka z tajemnicą zakończyłaby się ostatecznie porażką. Bardziej dlatego, że stanięcie w pokorze daje nam szansę uczestnictwa w rzeczywistości wyżej. Daje szansę bycia blisko Boga tak, jak dziecko jest blisko matki. Bycia blisko bez słów, bez rozumienia, bez panowania.
Społeczny kryzys religijności jest rezultatem utraty wrażliwości na tajemnicę, a tym samym jest wynikiem rozwoju powszechnej chęci panowania nad wszystkim. Kryzys ten zaczął się, gdy społeczeństwa weszły – jak to mówił inny niemiecki uczony, Max Weber – w erę „odczarowania”. W czasach, gdy świat był „zaczarowany” – w czasach bez dominacji rozumu, nauki i techniki, bez nieustannego postępu i pogoni za nim – nie czuliśmy się władcami rzeczywistości, ani nie aspirowaliśmy do tego, by się nimi stać. Raczej stawaliśmy wobec rzeczywistości z pokorą. Nic więc dziwnego, że ludzie widzieli wszędzie (może nazbyt wszędzie) tajemnice. Nic też dziwnego, że spontanicznie prosili o pomoc Boga lub bogów; dziękowali za otrzymane dary natury; czuli się winni lub zobowiązani wobec Istoty Wyższej; uwielbiali ją w niezwykłości biegu przyrody oraz w niepojętej zagadce narodzin i śmierci.
Nie wrócimy już do świata zaczarowanego. I chyba nie powinniśmy do niego wrócić. Przecież mamy czynić sobie ziemię poddaną. Czyniąc ją sobie poddaną, nie powinniśmy jednak żyć w nieustannej żądzy panowania nad wszystkim. Żądza ta bowiem wprowadza nas w iluzję, że nie ma tajemnic i że my jesteśmy (lub możemy się stać) władcami rzeczywistości. W ten sposób zapominamy, że ludzkość nie powołała sama siebie do istnienia. Jest dokładnie na odwrót: rzeczywistość w samej swej głębi jest tajemnicą, którą najlepiej wyraża metafora daru. Nasze życie i nasz świat są darami, które powinny rodzić uczucie wdzięczności i zobowiązania.
Tajemnica – to nie tylko przedmiot spekulacji filozoficznych. To także sprawa naszego praktycznego życia. Wszyscy jesteśmy dziećmi naszej epoki i wszystkim nam trudno porzucać postawę panowania. Wszyscy jednak możemy się w otwarciu na Tajemnicę ćwiczyć. Jako chrześcijanie mamy do pomocy Biblię, Liturgię, sakramenty, praktyki ascetyczne. One pozwalają nam uczestniczyć w Tajemnicy i uczą nas, że są sprawy, które przekraczają nasze rozumienie i które, porywając wyżej, wyzwalają nas z egoistycznej obsesji władania.
W Adwencie słuchamy biblijne czytania o oczekiwaniu i czuwaniu. Nie wiemy, kiedy i jak Pan przyjdzie. Nie wiemy, kim On jest sam w sobie. Nie wiemy też, kim się dla nas okaże lub (raczej) kim my się okażemy dla Niego. Nie wiemy, gdyż nie panujemy i nie możemy panować nad wszystkim. Bóg jest kimś kompletnie Innym niż to, co napotykamy w świecie i nad czym panujemy lub możemy mniej lub bardziej panować. Bóg jest tajemnicą, na której przybliżenie oczekujemy. A jak oczekiwać i czuwać? Jak traktować wszystko jako dar i zadanie, a nie jako własną majętność do rozporządzania? Może pierwszym krokiem mogłoby być znalezienie w swym otoczeniu czegoś lub kogoś, nad czym lub nad kim nie będziemy panować – czegoś lub kogoś, czemu lub komuś pozwolimy być w jego własnym biegu. Bez pokusy rozumienia, oceniania, korzystania, manipulowania. Bez pokusy władania.
Unsplash
Jacek Wojtysiak