NATO i Rosja nie mogą dojść do porozumienia w sprawie przyszłej architektury wspólnej terytorialnej tarczy antyrakietowej. Jak dowiedziała się PAP, ministrowie obrony NATO i Rosji nie będą w stanie przyjąć podczas czerwcowego spotkania wspólnego studium zagrożeń.
Przyjęcie studium było jednym z założeń szczytu NATO w listopadzie ub. roku w Lizbonie. Decyzja zostanie najprawdopodobniej odłożona na koniec roku - powiedziały PAP źródła bliskie Sojuszowi.
Zamiast tego ministrowie, którzy mają się spotkać 9 czerwca w Brukseli przyjmą tylko nowy "harmonogram działań" w dziedzinie obrony przeciwrakietowej. Według źródła PAP, jedną z przyczyn tej decyzji jest "duża rozbieżność stanowisk" między państwami NATO a Rosją "na temat tego, jak tarcza miałaby być tworzona".
Jak kilkakrotnie sygnalizowali przedstawiciele NATO, Sojusz wolałby mówić o "współpracy" obydwu systemów. Moskwa z kolei nalega na jeden system, w którym decyzja o ewentualnym przechwyceniu wystrzelonej rakiety zapadałaby wspólnie. Dla niektórych państw członkowskich Sojuszu, w tym Polski, taki postulat jest nie do przyjęcia. Jak podkreślał wcześniej szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski, trudno byłoby zaakceptować sytuację, w której kraj nie będący członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego jest współodpowiedzialny za bezpieczeństwo Polski.
Państwa bałtyckie również niechętnie mówią o wspólnym mechanizmie podejmowania decyzji. "Współpraca Rosja-NATO jest ważna, ale tylko wtedy, kiedy suwerenność wszystkich państw członkowskich NATO nie jest naruszona umowami z Rosją" - powiedział PAP szef komisji ds. europejskich i były minister obrony Łotwy Imants Liegis. "Proces podejmowania decyzji w Sojuszu powinien pozostać w sferze odpowiedzialności NATO i żaden kraj trzeci nie powinien być do niego włączony" - dodał.
Podczas szczytu Sojuszu w Lizbonie prezydenci państw NATO i Rosji postanowili podjąć wspólną analizę przyszłych ram współpracy w dziedzinie obrony przeciwrakietowej. Jej podstawą miała być wspólna ocena zagrożeń, w tym groźby ataku przy użyciu rakiet balistycznych. Jak głosiła deklaracja NATO i Rosji, ta wspólna analiza miała zostać "poddana ocenie w czerwcu 2011 roku na spotkaniu ministrów obrony Rady NATO-Rosja". "Jeśli uda im się dojść do jakichś wniosków - będziemy współpracować. Jeśli nie - będziemy kontynuować naszą analizę" - powiedział wtedy sekretarz generalny Sojuszu Anders Fogh Rasmussen.
W czwartek specjalny wysłannik Federacji Rosyjskiej do spraw negocjacji w sprawie obrony przeciwrakietowej i zarazem ambasador Rosji przy NATO Dmitrij Rogozin podał jednak w wątpliwość istnienie konsensusu w tej kwestii. Mówił o różnicach zdań między państwami natowskimi i Rosją na temat wspólnej oceny zagrożeń. "Federacja Rosyjska zgadza się, że na wspólne zagrożenia muszą istnieć wspólne odpowiedzi" - powiedział Rogozin. Dodał, że według Rosji w chwili obecnej "nie ma prawdziwego zagrożenia rakietowego", istnieje natomiast "ryzyko" takiego zagrożenia.
NATO uważa z kolei, iż system terytorialnej obrony rakietowej musi być rozwinięty, ponieważ nawet jeśli nie ma natychmiastowego zagrożenia atakiem, "zagrożenie rakietami wzrasta" wraz z ich rozprzestrzenianiem się w świecie. Według ustaleń Sojuszu, ponad 30 państw "ma albo stara się posiąść technologie rakietowe o wystarczającym zasięgu, by dosięgnąć cele w strefie euroatlantyckiej" - mówił jeszcze podczas szczytu w Lizbonie Rasmussen. Dodatkowym zagrożeniem jest możliwość, iż takie technologie dostaną się w ręce czynników niezależnych od władz państwowych (np. grup terrorystycznych).
Brak zgody w kwestii wspólnej analizy nie oznacza jednak kompletnego braku współpracy miedzy NATO i Rosją w dziedzinie obrony przeciwrakietowej. Po szczycie w Lizbonie wznowiono bowiem współpracę w ramach obrony przeciwrakietowej wojsk w terenie. Współpraca taka istniała w dziedzinie przeciwrakietowej obrony teatru działań wojennych, zanim w 2008 roku przerwała ją wojna w Gruzji.