W niedzielę, po sobotnim ataku feministek na rzymską siedzibę stowarzyszenia pro-life "Pro Vita e Famiglia", znaleziono koktajl Mołotowa. Biura stowarzyszenia zaatakowały uczestniczki sobotniego marszu przeciwko przemocy wobec kobiet - podały włoskie media.
We Włoszech tysiące ludzi manifestowały w sobotę w wielu miastach przeciwko fali przemocy wobec kobiet. W Rzymie doszło do aktów agresji radykalnych feministek oraz transfeministek (ruch feministyczny osób, które zmieniły płeć na żeńską - PAP) wobec policjantów, którzy ochraniali siedzibę stowarzyszenia pro-life "Pro Vita e Famiglia" ("Dla Życia i Rodziny"). Kordon policji został zaatakowały zarówno fizycznie, jak i werbalnie. Rzucano kamieniami, butelkami i racami dymnymi.
"Dzisiaj (w niedzielę - PAP), kiedy udaliśmy się do naszej siedziby "Pro Vita e Famiglia" po wczorajszych brutalnych i kryminalnych atakach transfeministek, znaleźliśmy w naszych biurach ładunek wybuchowy, który na szczęście nie eksplodował. Jesteśmy zszokowani tym aktem terrorystycznym, mającym na celu nas zastraszyć" - napisał na portalu społecznościowym X szef stowarzyszenia Jacopo Coghe.
Dochodzenie w sprawie powierzono wydziałowi Digos (wydział operacji specjalnych policji) z Rzymu. Według wstępnej rekonstrukcji koktajl Mołotowa został wrzucony do biur przez szybę w górnej części jednego z okien.
Media zwracają uwagę na milczenie Partii Demokratycznej, której szefowa Elly Schlein uczestniczyła w demonstracji: "Niepotępienie tego gestu przez polityków PD oznacza współudział i poparcie działań przestępców" - napisali członkowie stowarzyszenia pro-life. Politycy rządzącej prawicy, m.in. wicepremier Matteo Salvini, wyrazili solidarność z członkami stowarzyszenia.