„Święty Marcin pije wino, wodę pozostawia młynom” – powtarzają za „Colas Breugnon” Francuzi. Czy do wina pasują słodkie rogale? I dlaczego poznaniacy z okazji 11 listopada pałaszują aż 250 ton tych słodkości?
Co ma piernik do wiatraka? – pytamy. A co ma Marcin do rogala? Zanim powędrujemy na ulice miasta Wiary Lecha, by zakupić słodkości w stolicy Wielkopolski, ruszymy na południowy zachód. Do miasta oddalonego od Poznania o 1596 kilometrów. Zapnijcie pasy, to aż 16 godzin jazdy!
Wino i płaszcz
„Święty Marcin pije wino, wodę pozostawia młynom” – tą dewizą laureat Nagrody Nobla Romain Rolland rozpoczyna swoją powieść Colas Breugnon – hołd, który złożył rodzinnej Burgundii. Marcin związał swe życie z regionem wysuniętym bardziej na zachód. Osiadł nad rzeką Loarą, w Tours w środkowej Francji, które w V wieku stało się tętniącym życiem ośrodkiem kultu świętego. Co ciekawe, to od tamtejszego niewielkiego drewnianego kościoła, w którym przechowywano jego płaszcz (łac. cappe, fr. chape), pochodzi znany w wielu językach świata wyraz „kaplica”.
Marcin nie urodził się na Loarą. Pochodził z Panonii – starożytnej prowincji rzymskiej położonej między Sawą a Dunajem. To tu – na terenie dzisiejszych Węgier – przyszedł na świat ok. 316 roku. Jego rodzice (ojciec był trybunem wojskowym) byli poganami. Młodzieniec prawdopodobnie uczył się w Ticinium (Pawia) i jako nastolatek wstąpił do armii Konstancjusza II – cesarza władającego imperium w latach 337–361.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz