Przez mękę do własnego domu

Kilogramy dokumentów, setki dni uciążliwego czekania i rosnące koszty – to codzienność każdego, kto chce wybudować w Polsce dom. Raczej szybko to się nie zmieni.

Pani Anna z gminy Konopnica w województwie lubelskim (nazwisko znane redakcji) od dwóch lat stara się wybudować dom. Większości czasu nie spędza jednak doglądając budowniczych, ale w urzędach, czekając na wydanie przez nie różnorakich dokumentów. – O warunki zabudowy ubiegaliśmy się od lipca 2009 roku. Najdłużej temat „trawił” urbanista. Gdy mój mąż do niego zadzwonił, okazało się, że budynku nie można postawić na działce, którą chcieliśmy kupić, ponieważ nie wolno jej podzielić. Ale i napisać, że nie można postawić tam budynku, rzeczoznawca nie chciał – mówi „Gościowi Niedzielnemu”. Mąż pani Anny posunął się więc do fortelu. W rozmowie z urbanistą powołał się na jego znajomego, którego zresztą sam nie znał. Wtedy okazało się, że papiery mogą iść dalej do starostwa, a problem podziału działki (który zresztą nie leży w gestii urbanisty) przestał być istotny. Dobrze wyleżakowane dokumenty opuściły urząd dopiero w marcu 2010 roku. Z dość istotnym błędem, ponieważ urzędniczka pomyliła powierzchnię użytkową z powierzchnią zabudowy, w związku z czym warunki trzeba było wydać na nowo. Ostatecznie pani Anna dostała zgodę na budowę dopiero w grudniu 2010 roku. A to przecież dopiero początek przygody ze stawianiem domu.

Gehenna budowniczego
Takich historii w Polsce można usłyszeć tysiące. Prawo wymaga od osób, które chcą zamieszkać we własnym domu (nie mówiąc już o tych, którym budynki potrzebne są na przykład do prowadzenia działalności gospodarczej) składania obszernej dokumentacji i licznych czynności urzędowych. Według raportu Banku Światowego „Doing Business 2011”, jest ich w naszym kraju 32, ich wykonanie trwa średnio 311 dni. To plasuje nas na 164. miejscu na świecie, jeśli chodzi o łatwość legalnego postawienia budynku, m.in. za Nikaraguą, Kambodżą i Czadem. Warunki zabudowy to tylko jeden z wielu dokumentów, które należy dostarczyć staroście, by uzyskać zgodę na budowę. Potrzebne są też choćby projekt czy mapki od geodetów. Wniesione powinny być też odpowiednie opłaty skarbowe, wynoszące od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Jedną z głównych uciążliwości jest przedłużające się czekanie na odpowiedzi urzędników.

Teoretycznie na wydanie zgody na budowę urząd gminy ma do 65 dni, później grożą mu kary (500 zł za każdy dzień zwłoki). W praktyce wydawanie zgody może trwać znacznie dłużej (zdaniem raportu „Doing Business” do 6 miesięcy), szczególnie w większych miejscowościach. Inną przeciągającą się czynnością bywa wpisanie nowego właściciela do księgi wieczystej. Choć z reguły sąd podejmuje decyzję w ciągu ok. 3 miesięcy, bywa, że na wpis trzeba czekać jak na narodziny dziecka – 9 miesięcy. Ale Polak potrafi znaleźć rozwiązanie tych problemów. – W naszym przypadku proces decyzyjny trwał trzy tygodnie. Mieliśmy znajomą w urzędzie gminy, która przełożyła naszą teczkę na początek kolejki – mówi pragnący zachować anonimowość mężczyzna, który aktualnie buduje dom w miejscowości położonej niedaleko Kazimierza Dolnego. Inni budują się, nie czekając na pozwolenia. Ale to niebezpieczne – grozi karami za samowolę i nakazem rozbiórki.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Stefan Sękowski