To wyjątkowy widok. Oto Krupówkami kroczą twardzi górale, niektórzy ubrani w stroje regionalne. Nie kupują butów, nie zaglądają do knajp. Idąc wśród turystów z całego świata, trzymają w dłoniach różańce, a na słynnym deptaku słychać ich wołanie do Matki.
Do Męskiego Różańca, akcji ogólnopolskiej, górale dołączyli trzy lata temu. W każdą pierwszą sobotę miesiąca zjeżdżają do Zakopanego, by w tamtejszym sanktuarium Świętej Rodziny przy Krupówkach uczestniczyć we Mszy św., adoracji Najświętszego Sakramentu i medytacji, dopiero potem wychodzą z różańcami na słynny deptak. Wielu przechodniów zatrzymuje się, robi zdjęcia, niektórzy dołączają do modlitwy. Bywa i tak, że reakcje są negatywne. „Jak w średniowieczu” – kręci głową starsza pani. Ale oni idą dalej, choć są soboty, kiedy halny chce wyrwać im z rąk wielkie chorągwie z napisem „Męski Różaniec w Zakopanem” i z wizerunkami Maryi.
Na czele, obok krzyża, zwykle podążają młodzi górale z Bukowiny Tatrzańskiej. – Nie może nas tu zabraknąć, przyjeżdżamy razem z rodzicami. Cieszymy się z tej wspólnej modlitwy – mówią bracia Wojciech i Stanisław, którzy są uczniami szkoły podstawowej.
– Wychodzimy pokazać światu, że mężczyźni chcą naprawiać siebie, swoje rodziny, chcą wynagradzać za grzechy każdego z nas. To jest właśnie wyraz miłości do drugiego człowieka – mówi Bolesław Klamerus, który na Różaniec wypardził się w najlepszy góralski strój, jaki miał w domu. W październiku cieszył się z obecności przedstawicieli górali ze Słowacji. – Przeszli przez zieloną granicę, jak dawniej – puszcza jeszcze oko Bolek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jan Głąbiński