Smoleńsk. Była noc, gdy Rosjanie zdjęli tablicę ku czci ofiar prezydenckiego Tu-154. Tablicę tę przywieźli z Polski na miejsce katastrofy smoleńskiej bliscy ofiar ze Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010.
Rosyjskie władze pozwoliły jej wisieć przez prawie 5 miesięcy, od 13 listopada 2010 roku. Zdjęły ją niespodziewanie dopiero w nocy, 2,5 doby przed przyjazdem polskiego prezydenta. Dlaczego dopiero wtedy? Jeśli Rosjanom nie podobał się umieszczony przez polskie rodziny napis, dlaczego nie interweniowali wcześniej? Trudno to interpretować inaczej niż jako celowe prowokowanie zgrzytu w stosunkach polsko-rosyjskich tuż przed obchodami katastrofy.
Nowa, rosyjska wersja tablicy jest dwujęzyczna. Zabrakło jednak na niej słów widniejących na tablicy przywiezionej przez rodziny ofiar, że polska delegacja zginęła tu w drodze na obchody rocznicy sowieckiego ludobójstwa dokonanego na polskich oficerach w Katyniu. – Rosyjska tablica jest w ogóle pozbawiona informacji o celu podróży polskiej delegacji. Tak jakby polski samolot leciał np. do Tokio i rozbił się tutaj po drodze – mówi Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN.
Korespondent „Gazety Wyborczej” w Rosji napisał, że Rosjanie mieli rację, demontując nocą polską tablicę. A to dlatego, że Polacy podobno przykręcili swoją tablicę do kamienia, który kazał przywieźć na miejsce katastrofy gubernator Smoleńska Siergiej Antufiew. Antufiew chciał według GW powiesić własną tablicę, żeby wyrazić swoje ogromne współczucie dla Polaków, ale polscy reprezentanci części rodzin ofiar „raz-dwa, nikogo nie pytając o zgodę, przykręcili do gubernatorskiego kamienia swoją tablicę”.
Zuzanna Kurtyka powiedziała nam jednak, że korespondent „Gazety Wyborczej” minął się z prawdą. Głaz wcale nie trafił tam na polecenie gubernatora. – Został on przywieziony na miejsce katastrofy 10 kwietnia zeszłego roku przez mieszkańca Smoleńska.
Ten człowiek przywiózł go na własną rękę. Tablicę zamontowaliśmy na głazie w ciągu dnia, a nie w nocy, byli przy tym dziennikarze, polski konsul i Polonia ze Smoleńska; tablica została poświęcona, była też Msza święta. Odbywało się to w asyście rosyjskich służb specjalnych, które patrzały nam na ręce i monitorowały po drodze na każdym kroku – relacjonuje Zuzanna Kurtyka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
prze