W najnowszym „Gościu Niedzielnym”: Czy katolicy powinni angażować się w politykę ?
W najnowszym numerze polecamy również rozmowę z generałem Waldemarem Skrzypczakiem o ukraińskiej kontrofensywie i o szansach na pokój.
W najnowszym "Gościu Niedzielnym" nr 24/2023 Gość Niedzielny
Chrześcijanie mają obowiązek angażowania się w sprawy dobra wspólnego, nie wychodząc z przesłanek politycznych, ale idąc za nakazem sumienia – pisze Franciszek Kucharczak, który w swoim tekście podpowiada, w jaki sposób łączyć wiarę i poli tykę. „Ostatecznie świat jest taki, jaki sobie wybieramy, i zależy od naszej troski o niego. Sprawa przedszkoli sprzed dekady to tylko przykład, jak daleko mogą sięgać skutki polityki i jak istotną rzeczą jest udział świadomych chrześcijan w polityce. Gdyby nie było to ważne, nie słyszelibyśmy wciąż wypowiadanych żądań typu: „Niech Kościół nie miesza się do polityki”. To hasło funkcjonuje w Polsce od czasów komunizmu, gdy władze PRL próbowały osłabić oddziaływanie Kościoła na społeczeństwo. Od czasu, gdy jesteśmy gospodarzami we własnym kraju, postulat ten został przyswojony przez część społeczeństwa, choć nie bardzo wiadomo, co w istocie znaczy. Kościół, czyli kto: biskupi? księża? A świeccy katolicy to co – też nie mogą? I dlaczego niby polityka miałaby być niedostępna dla którejkolwiek z tych grup? Każdy członek Kościoła, posiadający obywatelstwo RP, ma pełne prawo brać udział w polityce naszego kraju. Mają to prawo również duchowni. Jeśli z niego nie korzystają, to wyłącznie w wyniku decyzji władz Kościoła, podjętej z uwagi na specyfikę misji duchowieństwa. W żadnym jednak razie nie dotyczy to świeckich. Ci są wręcz zachęcani do brania odpowiedzialności za kształt życia politycznego, w imię obowiązku zaangażowania się w sprawy dobra wspólnego” – pisze autor.
Ponadto w numerze:
O ukraińskiej kontrofensywie, szansach na pokój i dziurawym niebie nad Polską w rozmowie z Jackiem Dziedziną mówi gen. Waldemar Skrzypczak. „Myślę, że zaczną ją [kontrofensywę] w drugiej połowie czerwca. Teraz prowadzą działania w ramach maskowania operacyjnego, czyli mylą Rosjan, wprowadzają ich w błąd co do tego, gdzie chcą uderzyć. Dlatego Rosjanie spowodowali katastrofę na Dnieprze, żeby skrócić front, bo się boją i nie wiedzą, gdzie ta kontrofensywa uderzy. Ukraińcy prowadzą teraz działania w celu zmylenia Rosjan co do kierunku i czasu uderzenia. Szukają słabych miejsc ugrupowania armii rosyjskiej, luk w ugrupowaniu obronnym, gdzie mogliby uderzyć i pokonać obronę rosyjską. Oczywiście przy okazji w tej chwili Ukraińcy okrążają Bachmut, bo chcą go zdobyć i wyrywać to rzekome zwycięstwo Rosjan z gardła kremlowskiej propagandy. Moskwa ogłosiła, że zdobyła Bachmut. Nie zdobyła, a Ukraińcy okrążą, zlikwidują wojska rosyjskie w Bachmucie, to jest kwestia kilku dni” – mówi gen. Skrzypczak.
„Kobiety udzielające Komunii św. wielu w głowie się nie mieszczą. Na szczęście Kościołowi się mieszczą. W posłudze akolitatu nie ma rozróżnienia na płeć, i bardzo słusznie. W posłudze szafarzy nie ma istotnej różnicy między kobietami a mężczyznami. Są jednakowo przygotowani, przechodzą tę samą formację. Zresztą wcale nie jest tak, że oto teraz wydarzyła się jakaś kościelna rewolucja, bo kobieta może udzielać Komunii św. W sytuacjach nadzwyczajnych przecież każdy proboszcz miejsca mógł zwrócić się do wiernych (niezależnie od płci), by pomogli w rozdawaniu Komunii św. Moje doświadczenie z bardzo wczesnego kapłaństwa to praca wśród dzieci z ciężkim autyzmem. I nie było tam dyskusji, kto ma udzielać dzieciom Komunii św. Było jasne, że odpowiednią osobą jest... mama, nie ksiądz. Dziecko akceptowało tylko matkę jako szafarza, który karmił Najświętszym Sakramentem. I do tego nie były potrzebne żadne zapisy, tylko rozsądek, wrażliwość, otwartość na potrzeby dziecka – ochrzczonego wiernego” – mówi abp Grzegorz Ryś.
„Nisko siadać, mało jadać, dużo robić, mało gadać” – mawiał brat Albert Chmielowski, który ukojenia szukał u stóp postrzępionych Tatr. Marcin Jakimowicz odwiedza Kalatówki, gdzie znajduje się klasztor sióstr albertynek, wybudowany przed laty przez późniejszego świętego. „Sam Chmielowski, pytany o to, dlaczego jego siostry i bracia mają pustelnie w tak ‘pięknych okolicznościach przyrody’, odpowiadał: ‘Mieszkamy tutaj w najpiękniejszym zakątku Polski, napawamy się pięknymi widokami, oddychamy najzdrowszym powietrzem, ale w nagrodę za to, że w najgorszych warunkach służymy najnieszczęśliwszym bliźnim’. ‘Bracia i siostry – mawiał – muszą być wyjątkowo zahartowani fizycznie i moralnie, boć służą najnieszczęśliwszym ludziom, i to w warunkach najgorszych, nieraz w zgniłej atmosferze, dlatego też życie ich musi być bardzo twarde i surowe, by słabsze natury, hołdujące miękkości, zawczasu się wycofały – cytuje świętego opiekuna ubogich Marcin Jakimowicz.
Już sama możliwość skazywania na więzienie za słowa kompromituje obowiązujące w Polsce prawo – podkreśla Piotr Legutko i analizuje konsekwencje obowiązywania artykułu 212 Kodeksu karnego. „Największym zagrożeniem dla wolności słowa są dziś sądy – napisał na Twitterze Jan Śpiewak, aktywista społeczny, mniej więcej raz do roku skazywany za zniesławienie. Podobną średnią ma Rafał Ziemkiewicz, ostatnio skazany na grzywnę wraz z Magdaleną Ogórek. Wcześniej zasądzono mu w wyniku innych pozwów prace społeczne i (kosztujące krocie) przeprosiny na głównej stronie pewnego portalu. Teraz publicznie poprosił o zamianę grzywny na areszt. Do tej listy można dopisać zarówno nazwiska znanych osób – Jerzy Jachowicz, Dorota Kania czy Tomasz Wróblewski – jak i mniej wpływowych dziennikarzy lokalnych mediów, których są dziesiątki. Wszystkich łączy w niedoli ten sam artykuł 212, relikt komunistyczny, którego próżno szukać w prawodawstwie europejskim. Żaden rząd, żadna partia w III RP nie zdecydowały się go skreślić z Kodeksu karnego, choć niemal wszyscy to obiecują, gdy zbliżają się wybory. Teraz znów zapowiedział to Zbigniew Ziobro, co wywołało w środowisku dziennikarskim jedynie wysyp złośliwych komentarzy” – pisze autor.
Habsburgowie zazwyczaj kojarzą się z Wiedniem, losy tego rodu nierozerwalnie związane są jednak także z Polską, a para arcyksiążęca Karol Olbracht i Alicja wielokrotnie dawali dowody miłości do naszego kraju. O tragicznych losach ostatnich Habsburgów pisze Judyta Syrek. „Karol Olbracht stał się dziedzicem Żywca po śmierci swojego ojca Karola Stefana w 1933 roku. Kilka lat wcześniej ożenił się ze szwedzką arystokratką Alicją Ankarcrona. Poznali się na herbatce w Wiedniu. Ona była młodą wdową po polskim arystokracie i dyplomacie Ludwiku Badenim. Owocem jej pierwszego małżeństwa był o. Joachim Badeni, dominikanin i mistyk. W Wiedniu mówiło się podobno, że kiedy Karol Olbracht zobaczył po raz pierwszy Alicję, powiedział, że ożeni się albo z nią, albo wcale. Arcyksiążę Karol Olbracht i księżna Alicja mieli czworo dzieci: Karola Stefana, Marię Krystynę, Olbrachta (zmarł w wieku 2 lat) i Renatę. Dzieci były wychowywane według kodeksu, który obowiązywał w rodzinie od pokoleń. Pobierały nauczanie domowe. Uczyły się języków: polskiego, angielskiego, francuskiego, niemieckiego i szwedzkiego. Poznawały historię Polski i Europy. – Dzieciństwo w Żywcu było wspaniałe – wspomina ze wzruszeniem Renata Habsburg – ale skończyło się wraz z wybuchem II wojny światowej” – opowiada autorka.