Dokładnie miesiąc temu wybuchły walki w Sudanie. Względnie stabilny Chartum opustoszał. Mówi się już o milionie osób, które utraciły domy. Kościół w państwach sąsiadujących z Sudanem zaczął już organizować pomoc dla przybywających uchodźców.
Akcja humanitarna jest m.in. prowadzona w Sudanie Południowym. Arcybiskup Malakal, Stephen Nyodho wskazuje, że poprzez Caritas udało się udostępnić łodzie dla uchodźców, którzy utknęli na granicy. Zaznacza jednak, że wobec ogromnej skali problemu potrzebna jest interwencja rządu – ten zaś zwleka. Malakal, do którego docierają tysiące uciekających, samo nie jest w dobrej sytuacji materialnej, ponieważ niedawno padło ofiarą wojny domowej w Sudanie Południowym. O zaangażowanie w pomoc nowym falom uchodźców zaapelował do zakonów również abp Dżuby, Stephen Ameyu Martin.
Według rządu połudiowosudańskiego do kraju do tej pory dotarło 50 tys. osób, w większości obywateli tego państwa, którzy dotąd żyli na emigracji w Chartumie. Z kolei w Egipcie mówi się już o 70 tys. przyjętych uchodźców, a w Czadzie o 30 tys. Nieznana jest liczba tych, którzy udali się do Etiopii. Wszystkie wspominanie kraje zmagają się z kryzysami wewnętrznymi, w większości z nich dochodzi do walk o różnym podłożu.
Konflikt zbrojny w Sudanie wybuchł 15 kwietnia. Stronami są dwaj generałowie: Abdel Fattah al-Burhan i Mohamed Hamdan Dagalo. Jeden z nich stoi na czele regularnej armii rządowej, drugi – potężnej organizacji paramilitarnej nazwanej „Siły Szybkiego Wsparcia” (RSF). Główną sceną walk jest stolica, w dużej części kontrolowana przez bojówki. Konflikt zdestabilizował państwo, nastąpiła gwałtowana inflacja, niedobory żywności, przerwy w dostawach prądu. Przestała działać bankowość i brakuje paliwa. Rozejmy dotąd były ciągle łamane i nie widać perspektyw na szybką stabilizację.
Krzysztof Dudek SJ