Pytanie tytułowe powraca coraz częściej. Zadają je nauczyciele, rodzice, dzieci i młodzież, a także duchowni. - Mają sens, jeżeli my - rekolekcjoniści będziemy autentyczni. Bez udawania i bez zbędnych atrakcji damy im to, czego potrzebują - mówi o. dr. Oskar Maciaczyk OFM. A czego potrzebują uczniowie?
Organizatorzy rekolekcji szkolnych zapytali o. Oskara, czy przygotować rzutnik i ekran. Podziękował i nie skorzystał. Jeden z księży zaprotestował, poddając w wątpliwość, czy rekolekcje wobec tego będą udane: „Jak ojciec wyobraża sobie zająć ich przez całą godzinę? Czy oni wytrzymają? Oni muszą widzieć to, o czym się mówi”. Franciszkanin poprosił, żeby mu zaufali. Postanowił nie wyręczać wyobraźni i mówić obrazami.
Medal ma dwie strony. Rekolekcje też
Wypowiadanym słowem można namalować przed oczami słuchacza najpiękniejszy obraz, jakiego świat nigdy w życiu nie widział. Można nadać światu kolorów, jakich sobie jeszcze nikt do tej pory nie wyobraził. Można wywołać zapach parzonej kawy i smak budyniu waniliowego. Jedno słowo może wywołać rumieniec na twarzy, a drugie doprowadzić do przejścia zimnego dreszczu.
- To, co wytworzy się w głowie odbiorcy, jest bogatsze treściowo aniżeli to, co na tacy będzie podane bez przestrzeni na osobistą wyobraźnię - uważa rektor Wyższego Seminarium Franciszkanów "Antonianum".
Jego zdaniem rekolekcje szkolne nie tylko mają sens, ale zaczynają mieć sens dopiero w naszych czasach. - Ci, którzy wierzą i praktykują, potrzebują nie tylko utwierdzenia w wierze, ale również przygotowania do wspólnego życia z tymi, którzy są osobami niewierzącymi, czy też mają odmienne poglądy. Niezależnie od wyznania i przekonań tworzymy wspólną przyszłość i mamy żyć z umiejętnością rozumienia siebie nawzajem, sztuką akceptacji i szacunku do siebie - uzasadnia o. Maciaczyk.
Wielu narzeka na dzieci i młodzież i to od nich uzależnia zasadność rekolekcji. Mniej wierzący i chętni słuchacze? Mniejszy sens organizowania rekolekcji.
- To nie dzieci i młodzież marnują szansę rekolekcji. Niestety, ale to księża palą tę okazję do spotkania. Sztuczne przypodobanie się młodych uważam za największy błąd. Sam jako młodzieniec musiałem kiedyś słuchać księdza, który przyszedł w dżinsach i bluzie, nawet bez koszuli z koloratką. Myślał, że będzie fajnie. Po rekolekcjach już na religii dzieliliśmy się, jak przeżyliśmy ten czas. Koleżanki i koledzy z liceum sami źle ocenili strój księdza - wspomina o. Oskar.
Rekolekcję na miarę łazika na Marsa
Jego zdaniem przesadą jest mówienie, że rekolekcje są jedną z przyczyn laicyzacji. Przyczyny leżą zupełnie gdzie indziej.
- Chciałbym, żebyśmy my duchowni byli autentyczni. Żebyśmy byli tymi, których naprawdę młodzi potrzebują i potrafili bez udawania i bez cyrków dać to, czego potrzebują - uważa wykładowca Papieskiego Wydziału Teologicznego.
Zwraca uwagę, że co chwilę słyszymy, że studenci politechniki wraz ze swoimi profesorami opracowali np. łazika na Marsa lub inną nowatorską maszynę. - Chciałbym, żeby kiedyś powstał artykuł o tym, jak studenci teologii opracowali nowatorskie rekolekcje szkolne. Nie mylić "nowatorskie" z jakimś show - stwierdza franciszkanin.
W temacie szkolnych rekolekcji toczą się dyskusje o godzinach wolnych od lekcji. Jak zauważa, nie brakuje w kalendarzach szkolnych innych wydarzeń, kiedy uczniowie mają prawo być zwolnionymi z zajęć.
- Czy dyskutujemy o straconych lekcjach z racji międzyszkolnych zawodów sportowych, wyjazdach szkolnych grup teatralnych na przeglądy twórczości? Nie i uważam, że takie dyskusje są zbędne. Jako osoba duchowna i katecheta również byłem wysyłany w ramach pracy do opieki nad młodzieżą w miejsca, do których nigdy prywatnie bym nie dotarł. Dzisiaj cenię sobie te wyjścia i dobrze wspominam. Warto dodać, że rekolekcje dla dzieci i młodzieży w ramach lekcji, chociaż prawnie unormowane, nie są dogmatem - opisuje o. Maciaczyk.
Wieloma dobrymi owocami cieszą się również parafialne rekolekcje wyjazdowe na weekend do ciekawego miejsca, gdzie często w obecności duszpasterzy, katechetów, czasami rodziców, można spędzić ze sobą miło czas, odpocząć i uczestniczyć zarazem w naukach.
Z doświadczeń różnych osób wynika, że czasem rekolekcjoniści zakładają (paradoksalnie), iż posmak religijności nie zadziała na rekolekcjach.
- Osobiście jestem przekonany, że dzieci i młodzież, które i tak trzeba uspokajać, uciszać, przywoływać do porządku, zasługują na naukę przeżywania sacrum. Kto ma ich tego nauczyć, jak nie my? Gdzie, jak nie na rekolekcjach? - stwierdza o. Oskar Maciaczyk.
Maciej Rajfur