Jak upominać, żeby przyniosło to właściwy skutek, a nie stało się pustym moralizatorstwem? Jest to tym trudniejsze dziś, gdy obserwujemy liczne upadki autorytetów. Okazuje się, że niejeden z tych, którzy pouczali innych o zasadach moralnego postępowania, sam okazał się słabym słuchaczem samego siebie. Czy w tej sytuacji jego upominanie traci wartość? W wielkopostnym cyklu „Gościa Niedzielnego” z tymi pytaniami mierzy się Franciszek Kucharczak. „– Każdy człowiek ma prawo i obowiązek reagować na zło – podkreśla o. Leonard Bielecki OFM, prowincjał Prowincji Poznańskiej Braci Mniejszych. Wskazuje, że nie można przy tym zapomnieć o tym, że sami nie jesteśmy idealni. – Istnieje niebezpieczeństwo odrzucenia człowieka, który nas napomina, z powodu samego faktu, że on też popełnia grzechy. Niemniej jednak złodziej, który kradnie, jeśli mówi, że kradzież jest grzechem, będzie miał rację. Oczywiście sytuacja wzorcowa jest taka, że człowiek, który napomina drugiego, sam tych grzechów nie popełnia, a najlepiej, żeby nie popełniał żadnych grzechów. Jest to jednak niemożliwe” – cytuje zakonnika Franciszek Kucharczak.
Andrzej Grajewski podsumowuje rok rosyjskiej inwazji na Ukrainę i przypomina najważniejsze fazy konfliktu, który trwale zmienił nasz świat. „Gospodarka Ukrainy straciła ponad 30 proc. swego potencjału, a miliony ludzi udały się na emigrację. Dla Rosji bilans tej wojny jest także niekorzystny. Poniosła gigantyczne ofiary w ludziach – szacuje się, że mogło to być nawet 100 tys. żołnierzy – a osiągnęła niewiele ponad to, co kontrolowała już w lutym 2022 r. Jej gospodarka coraz bardziej odczuwa skutki międzynarodowych sankcji, a społeczeństwo ostracyzm nie tylko Zachodu, lecz także całej cywilizowanej części światowej opinii publicznej. Kreml będzie więc dążył przynajmniej do uznania swych roszczeń do czterech obwodów zaanektowanych jesienią 2022 r. Nie ma jednak żadnej gwarancji, że po jakimś czasie nie wystąpi z kolejnymi żądaniami. Nie ma więc miejsca na pokojowe negocjacje, które zakładają jakieś ustępstwa. Wojna trwać będzie nadal, obliczona na wyczerpanie zasobów ludzkich, gospodarczych i finansowych przeciwnika. Jej skutki w coraz większym stopniu odczuwać będzie cały świat” – pisze Andrzej Grajewski.
O powodach częstych wizyt prezydentów USA w Polsce w rozmowie z Jackiem Dziedziną mówi amerykanista prof. Zbigniew Lewicki z UKSW.„Nie sądzę, by Amerykanie szykowali się do wojny z Rosją w Polsce, aczkolwiek nie mogą tego całkowicie wykluczyć i wojskowi muszą szykować tzw. plany ewentualnościowe na wypadek takiej wojny. Nie wydaje mi się natomiast, by USA myślały, że Rosja odważy się zaatakować już nie tyle samą Polskę, ile NATO. Obecność 10 tys. amerykańskich żołnierzy nad Wisłą wyraźnie pokazuje, że jesteśmy członkiem Sojuszu. Z tego punktu widzenia czuję się bezpieczny. Oczywiście jest możliwość, że dojdzie do jakiegoś samobójczego ataku Rosji, tego nie można wykluczyć, jednak rozsądnie rzecz ujmując – jesteśmy bezpieczni. Amerykanie tworzą u nas półbazy i tym samym dają bardzo wyraźnie do zrozumienia, że nie jest to terytorium do wzięcia” – mówi ekspert.
Ukraińcy w Polsce. Ilu ich jest, co dziś robią, czy chcą tu zostać? Po roku od napłynięcia największej fali uchodźców w powojennej Europie Jakub Jałowiczor sprawdza, jak przybysze urządzili się w Polsce. „Zdaniem Piotra Długosza, profesora Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, autora badań poświęconych migracji, ogólny obraz pomocy Ukraińcom wygląda optymistycznie, ale wynika to m.in. z tego, że przyjechali przede wszystkim ci, którzy potrafią o siebie zadbać.
– 60 proc. z nich ocenia swoją sytuację materialną sprzed wojny jako dobrą lub bardzo dobrą. 1/3 po przyjeździe pracowała online w Ukrainie. Według kijowskiego instytutu badawczego, wyjechali ci, którzy już wcześniej myśleli o emigracji. Część kobiet, bo ich jest najwięcej, miała już mężów w Polsce” – wylicza cytowany przez Jakuba Jałowiczora prof. Długosz.
25 lat temu ratyfikowany został Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzeczpospolitą Polską. Dokument korzystny dla Polski, bo korzystny dla jej obywateli. Franciszek Kucharczak sprawdza, czym jest konkordat i co nam daje. „Przypomnijmy najpierw, że konkordat nie jest dla Polaków czymś nowym. Regulował już relacje państwo–Kościół w II Rzeczpospolitej od roku 1925. 12 września 1945 r. zerwali go rządzący w Polsce z mandatu Moskwy komuniści. Było to przygotowanie gruntu pod atak na Kościół, który niebawem nastąpił. W rzeczy samej był to zamach na podstawowe swobody obywatelskie Polaków, którzy w przytłaczającej większości byli katolikami. Plany włodarzy PRL w dużej mierze pokrzyżowała zręczna strategia prymasa Stefana Wyszyńskiego i to jemu przypisać należy największą zasługę przeprowadzenia Kościoła w Polsce przez ten trudny czas” – podkreśla autor.
O leczeniu zaburzeń psychicznych, obawach i nadziejach związanych z lekami w rozmowie z Agnieszką Huf mówi dr n. med. Łukasz Cichocki, psychiatra. „Większość stosowanych w psychiatrii leków nie uzależnia. Uzależniające są przede wszystkim leki z grupy benzodiazepin – np. xanax, relanium itp. I tu rzeczywiście lekarze powinni informować, że nie powinno ich się używać regularnie dłużej niż przez 4 tygodnie, bo inaczej trudno je będzie odstawić. Ale te leki to tylko wycinek farmakologii psychiatrycznej, większość można stosować spokojnie bez obawy o uzależnienie” – mówi lekarz.