O Polsce bez IPN, czystej "Solidarności" i o świństwach z teczek z Januszem Kurtyką rozmawia Jacek Dziedzina
Janusz Kurtyka - urodził się w 1960 r. w Krakowie, historyk, od 2005 roku prezes Instytutu Pamięci Narodowej, w pracy naukowej specjalizuje się m.in. w historii oporu antykomunistycznego po 1944 r. Żonaty, ma dwóch synów. W kwietniu tego roku został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Jacek Dziedzina: Czuje się Pan lepiej z prezydenckim odznaczeniem? Bezpieczniej?
Janusz Kurtyka: – Czuję się zaszczycony. Prezydent RP docenił pracę Instytutu Pamięci Narodowej. Wierzę też, że to odznaczenie jest oderwane od bieżących zawirowań.
Trudno nie mieć wrażenia, że Prezydent pomógł Panu w sytuacji ataków na IPN.
– O okoliczności przyznania tych odznaczeń trzeba pytać pana Prezydenta.
Prezydencki minister powiedział wprost: odznaczenia są wsparciem dla IPN. Chyba jest Pan tego świadomy.
– Ja mogę dostrzegać te dodatkowe okoliczności. Ale jeszcze raz powtórzę, że te odznaczenia są dla pracowników IPN zaszczytem.
Przyzna Pan jednak, że w Polsce nie ma powszechnej radości z tego faktu. Czy nie wolałby Pan, by prezes IPN był szanowanym przez wszystkich autorytetem?
– Prezes IPN jest szefem jednej z instytucji państwowych, która z woli ustawodawcy działa na bardzo trudnym obszarze. Jej zadaniem jest odtwarzanie prawdy o procesach historycznych, dostarczanie dokumentów z czasów komunistycznych oraz ściganie zbrodni popełnionych w tym okresie. Są to zadania drażliwe, bo dotykają interesów i wyobrażeń wielu środowisk, grup nacisku.
Obrońcy IPN mówią, że istnieje wyraźna rozbieżność między twarzą, jaką dorobiły Panu i Instytutowi media, a pracą, jaką IPN wykonuje. Jeśli prawdziwą twarzą IPN jest ta solidnie pracująca, to dlaczego społeczeństwo jej nie zna?
– Zachęcam do odwiedzenia naszej strony internetowej, czytania sprawozdań z działalności IPN. My nie mamy własnej prasy, stacji radiowej czy telewizji. Jesteśmy instytucją państwową, która działa w bardzo wrażliwej przestrzeni. Dlatego nie mogę brać odpowiedzialności za to, że IPN może być częścią różnych strategii środowisk medialnych czy politycznych.
Pański poprzednik, prof. Kieres, przestrzegał swoich pracowników przed bliskimi związkami z politykami. Za Pańskiej kadencji wydaje się, że są one normalne.
– Prof. Kieres był przecież senatorem…
Ale nie w czasie, gdy kierował IPN.
– A jakie ja mam związki z politykami?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina