O tym, jak odróżnić dobrą uczelnię od złej, jakie pożytki daje emigracja młodzieży i jak być dobrym obywatelem, z prof. Karolem Musiołem, rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Leszek Śliwa
Leszek Śliwa: Młodzi wykształceni Polacy masowo emigrują na Zachód w poszukiwaniu pracy. Czy grozi nam z tego powodu zapaść cywilizacyjna? Co się stanie z polską nauką, gospodarką, służbą zdrowia za parę lat?
Prof. Karol Musioł: – Emigracja to zbyt mocne słowo. Oznacza przecież wyjazd na zawsze lub na wiele lat. A dziś młodzi ludzie nie wykluczają powrotu, rzadko też zakładają wieloletni pobyt za granicą. Chcą spróbować swych sił, sprawdzić się. Wbrew pozorom to zjawisko może nam przynieść więcej pożytku niż szkody. Niech wyjeżdżają, zdobywają doświadczenia, podpatrują to, co dobre na Zachodzie, a potem niech wracają i wykorzystują zdobytą wiedzę w Polsce. Zamiast lamentować, postarajmy się, by chcieli wrócić.
No właśnie, co zrobić, by zechcieli wrócić?
– Wszystko zależy od stanu naszej gospodarki, a przede wszystkim od zmniejszenia bezrobocia. Przecież to właśnie bezrobocie stało się główną przyczyną wyjazdów. Szczęścia za granicą szukają ci, którzy nie mogą go znaleźć w kraju. Nie znam nikogo, kto wyjeżdżałby, mając dobrą posadę, chociażby na uniwersytecie. U nas też można robić karierę naukową, nasze laboratoria nie ustępują zachodnim. Zresztą proszę zwrócić uwagę, że choć od dawna mówi się, że wszyscy wyjeżdżają, to tylko czasami, w niektórych grupach zawodowych, np. wśród pielęgniarek, tu i ówdzie są problemy ze znalezieniem chętnych do pracy. W mediach częściej słyszymy, że np. polscy dentyści podczas weekendu dorabiają sobie za granicą, niż że masowo opuszczają Polskę na stałe. Jeśli bezrobocie będzie się utrzymywało na rozsądnym poziomie około 6 procent, większość „emigrantów” powróci. A ci, którzy nie wrócą, mogą stać się naszymi ambasadorami na Zachodzie. Byle tylko nie zapomnieli, skąd wyszli.
A może polskie uczelnie kształcą zbyt wiele osób? Wśród wyjeżdżających przeważają przecież absolwenci mający duże aspiracje zawodowe, podczas gdy pracy dla nich nie ma...
– Rzeczywiście, mamy obecnie w Polsce cztery razy więcej studentów niż 15 lat temu. To jednak wcale nie oznacza, że jest ich za dużo. Raczej dopiero teraz dorównujemy światowym standardom. Jeśli nasza gospodarka będzie się prawidłowo rozwijać, z pewnością da zatrudnienie tak dużej liczbie absolwentów. A poza tym średni wzrost wykształcenia społeczeństwa należy zawsze oceniać pozytywnie.
Wielu młodych ludzi kończy jednak małe uczelnie, w których poziom nauczania jest bardzo różny. Czy to zatem rzeczywiście wzrost wykształcenia społeczeństwa, czy raczej obniżenie rangi wyższego wykształcenia?
– Nie jest tak źle, studentów na dobrych uczelniach też jest teraz więcej niż dawniej. Trzeba jednak przyznać, że wiele szkół zachowuje się „nie fair”. Są takie, które nie sprzedają edukacji, tylko dyplomy. „Produkują” niedouczonych absolwentów, oszukując ich, że zdobywają takie samo wykształcenie jak na renomowanej uczelni. W dodatku utrudniają naszą pracę, „wypożyczając” wykładowców uniwersyteckich. Nie oszukujmy się. Jeśli ktoś pracuje na kilku etatach, nie oznacza to, że jest wszędzie tak samo dobrym pracownikiem. Będziemy zwalczać to zjawisko.
A co ma zrobić młody człowiek, który nie dostał się na renomowany uniwersytet, a chce się dalej kształcić? Jak odróżnić uczelnię dobrą od złej?
– Przede wszystkim może skorzystać z oferty płatnych studiów zaocznych na renomowanej uczelni. Decydując się zaś na mniej znaną, pierwszą rzeczą, jaką powinien zrobić, jest sprawdzenie, czy szkoła uzyskała akredytację Państwowej Komisji Akredytacyjnej. PKA bada wszystko dokładnie i przyznaje akredytację poszczególnym kierunkom szkół wyższych tylko wtedy, gdy naprawdę dają gwarancję wysokiego poziomu. Jeśli akredytacji nie ma, lepiej takiej szkoły unikać. Wszystko można sprawdzić chociażby w Internecie, na stronie www.pka.edu.pl.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Rozmowa z prof. Karolem Musiołem, rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego