„Ogromna tragedia, nie opuszczajcie narodu syryjskiego” – apeluje o. Bahjat Elia Karakach, proboszcz łacińskiej parafii w Aleppo i zakonnik z Kustodii Ziemi Świętej.
Trzęsienie ziemi, mierzące 7,8 stopni w skali Richtera, nawiedziło południową Turcję oraz środkową i północno-zachodnią Syrię, dziś rano o godzinie 4.17 czasu lokalnego (2.17 w Polsce). Na całym obszarze dotkniętym kataklizmem odnotowano ogromne zniszczenia, a dotychczasowe dane mówią o setkach zabitych i rannych w obu krajach.
W Syrii mówi się o ponad 230 zabitych i 600 rannych, w większości w Hamie, Aleppo i Latakii, ale dane te mają charakter tymczasowy i z godziny na godzinę ofiar przybywa.
Syryjska agencja rządowa Sana podała informację, że prezydent Syrii Bashar al Assad zwołał rano w Damaszku nadzwyczajne posiedzenie rządu w celu koordynacji działań pomocowych, które utrudnia również zła pogoda panująca na terenach dotkniętych trzęsieniem ziemi.
"Wszędzie leżą gruzy. Pierwsze doniesienia, jakie mamy, mówią o co najmniej 36 budynkach całkowicie zniszczonych, z ludźmi pozostawionymi pod gruzami. Parafia łacińska, w której jestem proboszczem, również poniosła szkody, ale w tej chwili nie rejestrujemy jakichś innych krytycznych sytuacji" – mówi włoskiej agencji katolickiej SIR o. Bahjat Elia Karakach, proboszcz łacińskiej parafii w Aleppo i zakonnik z Kustodii Ziemi Świętej.
"Wstrząsy były ogromne, ludzie w panice wyszli na ulice, przynajmniej ci, którym się udało, wielu, jak już mówiłem, zostało uwięzionych. Tutaj pada deszcz i jest zimno, widziałem ludzi boso i w lekkich ubraniach, w piżamach, uciekających w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca. W parafii otworzyliśmy nasze pomieszczenia i zaoferowaliśmy gorące napoje i coś do jedzenia. Modlimy się również o Bożą opiekę. Z pierwszym brzaskiem ludzie wracają do swoich domów, by ocenić zniszczenia, nie ma prądu, sytuacja dramatyczna. Czekamy na pomoc. Priorytetem jest próba uratowania jak największej liczby istnień ludzkich poprzez wyciągnięcie ich spod gruzów" – opowiada zakonnik.
"Ufamy w międzynarodową pomoc, tutaj wszyscy jesteśmy w szoku po tym, co się stało. Nie wystarcza wojna, nie wystarcza bieda, teraz trzęsienie ziemi" - mówi o. Bahjat, który zaapelował do społeczności międzynarodowej: "Znieście lub zawieście sankcje wobec Syrii przynajmniej po to, aby umożliwić i ułatwić pomoc humanitarną, która jest tak bardzo potrzebna”. Dodał: „Tak wielu ludzi zaczynało naprawiać swoje domy zniszczone przez wojnę, teraz z powrotem mogą tylko zbierać gruz. Ogromna tragedia, nie porzucajcie narodu syryjskiego".
Zabici i zniszczenia odnotowuje się w rejonie Idlibu. O sytuacji opowiada o. Hanna Jallouf, proboszcz w Knaye, jednej z trzech chrześcijańskich wiosek w dolinie Orontesu, wraz z wioskami Yacoubieh i Gidaideh. O. Jallouf przebywa teraz w Damaszku, ale poprosił o świadectwo swojego współbrata, o. Louai Sbaia, który pozostał w Knaye, zaledwie 50 km od Idlibu. "W wioskach na północy, w rejonie Idlib, jest wiele zniszczeń, zabitych i rannych. Nasze wspólnoty wydają się być bezpieczne, narzekamy tylko na zniszczenia strukturalne. Pierwsza pomoc rusza, ale ludność próbuje zobaczyć stan domów i zabrać, co ocalało. Sporządzenie bilansu jest teraz trudne, jeśli nie niemożliwe, ze względu na wysoki poziom zniszczeń” – relację ks. Sbaia przytacza ks. Jallouf.