Steven Cleaver, Ocalić miasto Erasmus, WAM, Kraków 2008, s. 216
Dawno się tak nie ubawiłam przy lekturze, jak wczoraj, podczas czytania książki Ocalić miasto Erasmus Stevena Cleavera. Jest to mądra, mocno ironiczna opowieść o Sprawach Naprawdę Wielkich i bodaj najważniejszym pytaniu, jakie człowiek może postawić Bogu.
Świeżo upieczony pastor przybywa do zapomnianego miasteczka, w którym najwyraźniej bardzo źle się dzieje. Przybywa – powiedzielibyśmy – z misją. Owo tytułowe ocalenie okazuje się jednak jeszcze trudniejsze, niż można przewidywać: termin goni, zdarzenia się komplikują, teologowi brak doświadczenia...
Narracja przesycona jest lekko absurdalnym humorem (wyłaniający się z pralki Anioł Śmierci czy ubrane w wory pokutne krowy), który śmiało można nazwać czarnym, choć przecież to bardzo pobożna książka. Wiele tu aluzji do popularnych po drugiej stronie Atlantyku programów telewizyjnych, filmów czy osób, które dzięki uwagom tłumacza stają się czytelne i dla polskiego czytelnika. Natrafiamy też na mistrzowskie opisy bohaterów: kilka zdań zaledwie, umiejętnie zbudowany nastrój czy zręcznie przywołane wydarzenie mówią nam o nich tyle, jakbyśmy znali się od dzieciństwa.
Czyta się to wszystko bardzo przyjemnie, ale to nie jest książka, o której zapomina się nazajutrz czy, przeczytawszy kilkanaście stron w autobusie, odkłada do następnej podróży. Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, mamy tu zarazem lekkość pióra i ciężar gatunkowy. Gdybym miała reklamować tę pozycję jednym zdaniem, napisałabym: współczesny Chesterton z zaskakującym zakończeniem. Gorąco polecam!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książki - poleca Katarzyna Solecka