Kiedy Gustaw Holoubek czytał Księgę Koheleta, sam stawał się Koheletem.
Nigdy natura nie jest tak zgodna ze świętem śmierci i z istotą życia jak w te wczesne wiosenne dni, w których na naszych oczach dokonuje się prawdziwy akt zmartwychwstania. Ginie wszystko, co dokonało żywota – w tym samym miejscu rodzi się wszystko, co zostało życiem zapłodnione. Wielki Tydzień jest rozpamiętywaniem śmierci, podsumowaniem kończącego się istnienia i pokutą za wszystkie tego istnienia grzechy. Ale też triumfem nad śmiercią przez wiarę w niezniszczalne odradzanie się życia. Dał tego dowód Człowiek Bóg, który swoim męczeństwem i Wniebowstąpieniem otworzył ludziom drogę nadziei. Dlatego święto Wielkiejnocy nie jest świętem rozpaczy. Jest świętem najgłębiej pojętej radości”. Kto to napisał? Ksiądz Jan Twardowski? Jan Paweł II? Wbrew pozorom nie są to słowa osoby duchownej ani żadnego teologa. Ich autorem jest… Gustaw Holoubek.
Wspomnienia z niepamięci
Po autobiografię wybitnego aktora sięgnąłem dopiero po jego śmierci i muszę przyznać, że wydana przed dziewięcioma laty książka „Wspomnienia z niepamięci” okazała się dla mnie sporym zaskoczeniem. Przyzwyczaiłem się już co prawda do tego, że aktorzy, piosenkarze i politycy piszą książki, jednak zazwyczaj nie przedstawiają one większej wartości literackiej. Ze wspomnieniami Gustawa Holoubka jest inaczej. Nie tylko są napisane piękną polszczyzną, oddającą zmysłowe bogactwo opisywanego świata, ale stanowią też zapis głębokich przemyśleń autora, świadectwo jego życia duchowego. Dowiadujemy się wiele o religijności aktora, poznając najpierw dziecinne przeżywanie świąt Bożego Narodzenia, fascynację krakowskimi kościołami i liturgią sprawowaną po łacinie, a później czytając opis niezwykłego spotkania z Janem Pawłem II: „Stał tuż przede mną, z wyciągniętą ręką, a ja całkowicie pozbawiony sił, ukląkłem. Pomógł mi wstać, wskazał miejsce przy stole, bardzo blisko siebie i spojrzał mi w oczy. Od tej chwili zrozumiałem, że dane mi jest spotkać człowieka, któremu Bóg w miłosierdziu swoim pozwolił stać się Człowiekiem. Patrzył na mnie z niezmierną uwagą, a Jego milczenie nie było oczekiwaniem, ale prośbą o przyzwolenie poznania mojej twarzy, przywołania jej z własnej niepamięci. Zupełnie tak jakby spotkanie nasze miało być kontynuacją, a nie początkiem. Czystość tej intencji, najszczersze zainteresowanie, z jakim to czynił, sprawiły, że zamknął się świat poza Nim i mną, że wszystko przestało istnieć poza jednym pragnieniem, aby oddać się całkowicie Jego ufności”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski