„Hańbę domową” mógł napisać tylko „człowiek umysłowo chory”. Tak pierwsze wydanie książki Jacka Trznadla podsumował w 1987 r. ówczesny rzecznik rządu, Jerzy Urban. Właśnie ukazało się jej kolejne wydanie.
Adam Michnik używał z pozoru łagodniejszych określeń. Dla niego książka Jacka Trznadla było przejawem groźnego „jaskiniowego antykomunizmu”. Oskarżenie o radykalny antykomunizm było wówczas większą obelgą niż posądzenie o kolaborację z reżimem komunistycznym.
Wyjątkowa, ważna, formacyjna
„Hańba domowa” to próba odpowiedzi na dwa z pozoru proste pytania: Dlaczego wybitni pisarze poszli na lep komunistycznej propagandy, pisząc teksty haniebne? Dlaczego krytycy literaccy nie potrafili się z tym rozliczyć? Odpowiedzi próbują dać sami pisarze, z którymi Jacek Trznadel przeprowadził w latach 1981–1985 obszerne rozmowy. Wśród nich znalazły się m.in. takie literackie postaci, jak Jerzy Andrzejewski, Maria Janion, Jarosław Marek Rymkiewicz, Zbigniew Herbert, Jan Józef Lipski czy Jan Józef Szczepański.
Od pierwszego wydania w Bibliotece „Kultury” w 1986 r. książka Trznadla była wznawiana dziewięć razy. Najnowsze wydanie „Hańby domowej” to nie lada gratka nie tylko dla „jaskiniowych antykomunistów”. Do książki dołączono płyty CD z oryginalnymi nagraniami rozmów z pisarzami.
Dla Jarosława Gowina „Hańba domowa” to jedna z ważniejszych książek. – Pokazała mi przeszłość intelektualistów, w których kulcie zostałem wychowany. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie rozmowa ze Zbigniewem Herbertem, która po ’89 r. obrosła czarną legendą – wspomina. Dariusz Gawin, historyk idei, znawca dziejów polskiej inteligencji, podkreśla, że rozmówcy Trznadla mówili językiem, który dzisiaj już jest niemożliwy. – Byli wolni od ograniczeń dyskusji po przełomie roku ’89. W ten sposób powiedzieli dużo więcej i dzięki temu mamy unikatowe świadectwo epoki – zaznacza.
„Hańba domowa” pokazuje jedną rzecz, którą trzeba ciągle przypominać – podkreśla Michał Szułdrzyński, filozof, redaktor naczelny „Nowego Państwa”. – Istnieją podwójne standardy w ocenie zaangażowania intelektualistów w system totalitarny. Kolaboracja z nazizmem jest złem oczywistym i nie podlegającym dyskusji. Z kolei uwikłanie w komunizm odbiera się najwyżej jako przejaw pięknoduchostwa.
Iluzja czy głupota?
Pisarze wspierający komunizm swoją twórczością starali się znaleźć okoliczności łagodzące dla swoich złych wyborów. – Ja chciałam. I teraz mogę się tylko zastanawiać, dlaczego chciałam? (…) po chaosie wojny, po koszmarnym zamęcie myślowym, po przekonaniu, że świat się zawalił (…) chciałam mieć absolutne wytłumaczenie – wyjaśnia swoje wybory Maria Janion. Jan Józef Lipski wspomina, że kierowała nim chęć prowadzenia normalnego życia, bez konspiracji i walki. – Kto ma zawód, niech się bierze do pracy (…), bo trzeba coś odbudować, a w tej chwili nie ma szans na zrobienie czegoś innego – rekonstruuje swój sposób myślenia Lipski. – Ludzie tacy jak ja, którzy w pięćdziesiątym roku mieli lat piętnaście, nie mieli żadnej przeszłości, (…) byli wspaniałym materiałem, z którego można było zrobić budowniczych tego systemu – opowiada Jarosław Marek Rymkiewicz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Artur Bazak