Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic... C. K. Norwid
Trzy lata temu, w apogeum słonecznego sierpnia, zmarł Czesław Miłosz. Wspominam go na tych stronicach już któryś raz. Bo nie dość, że na to zasługuje, jeśli brać nadtytuł mojego comiesięcznego eseju najdosłowniej (trudno spotkać współcześnie drugie dzieło literackie, które byłoby aż tak naturalnym, organicznym wręcz połączeniem poezji i teologii; z perspektywy czasu widać to coraz wyraźniej), to jeszcze ogromnie dużo Poecie zawdzięczam. Z moich spotkań z nim najgłębiej zapamiętałem wrześniowe. Ostatnie. Choć nie wiedziałem jeszcze wtedy, że było ostatnie. Próbowałem kiedyś opisać tamtą chwilę, o której o wiele więcej wiem, niż mogę powiedzieć. Ale mówię chociaż to:
„Wychodziłem z mieszkania przy ul. Bogusławskiego w Krakowie, powiedziałem: »Przyszedłem, żeby podziękować. Żeby Pan wiedział, jak wiele od Pana otrzymałem. Takich jak ja jest wielu. To się będzie TAM liczyło. Mówię z pokorą i nieśmiało: ufności życzę. Niech Bóg Pana błogosławi«.
Płakał. Był wielki w tym płaczu.
Padał gęsty deszcz. Płakały Planty, we mgle; szła jesień”.
Ostatniej jesieni (2006 roku), przeszło dwa lata po śmierci Miłosza, ukazały się „Wiersze ostatnie”. Książka zawiera utwory poetyckie powstałe w ostatnich dwóch, trzech latach życia noblisty. Część z nich jest dyktowana sekretarce, Agnieszce Kosińskiej, część jest wstępnym szkicem zaledwie, wyraźnie nieostatecznym – zawiera poprawki, skreślenia, uzupełnienia. Jak pisze w słowie „Od wydawcy” Jerzy Illg, „Książka ta jest dziełem wyjątkowym także dlatego, że stanowi zapis dramatycznej walki nieustającego w poszukiwaniach umysłu i mężnego ducha ze słabością ciała, gasnącym wzrokiem, podmuchami depresji, osobistymi tragediami, zbliżającą się ciemnością, ciszą i samotnością ostateczną”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Jerzy Szymik, teolog, poeta, profesor Wydziału Teologii Uniwersytetu Śląskiego