Hollywoodzkie filmy o przegranych gangsterach są jak gorzka czekolada. Nawet najbardziej brutalne sceny smakują w nich wyśmienicie, bo zostały zmieszane z czułością, nostalgią i marzeniem o lepszym życiu.
To nie komiksowe historyjki w konwencji „zabili go i uciekł”, lecz opowieści o ludziach z krwi i kości, którzy próbują zachować resztki godności w świecie coraz bardziej bezwzględnego zła.
Dlatego gdybym miał sporządzić listę kinowych arcydzieł, obraz Briana De Palmy z 1993 roku znalazłby się w ścisłej czołówce, obok „Ojca chrzestnego” Francisa Forda Coppoli, „Dawno temu w Ameryce” Sergia Leone i trzech filmów Martina Scorsese: „Chłopców z ferajny”, „Wściekłego byka” i „Kasyna”.
W „Życiu Carlita” portorykański kryminalista Carlito Brigante (znakomita rola Ala Pacino) po wyjściu z więzienia postanawia stać się nowym człowiekiem. Wspólnie ze swoim adwokatem otwiera nocny klub, na którym zamierza uczciwie zbić fortunę.
Jednak niełatwo jest wieść żywot outsidera wśród dawnych znajomych z narkotykowej mafii. Zwłaszcza jeśli ostateczny cios pada z najmniej oczekiwanej strony.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Trzeba zobaczyć - TVP 1, sobota 20 stycznia, 23.20