Otruli go czy zmarł na cholerę? Tego do dziś nie wiadomo. Jedno jest pewne – Adam Mickiewicz konał wśród przypadkowych osób, biedny jak święty turecki, zaangażowany w szaleńczy pomysł polityczny.
Jeszcze dzień przed śmiercią zjadł na obiad niedużego pieczonego kurczaka. Nazajutrz, 26 listopada 1855, około godz. 21 prawdopodobnie już nie żył.
W tym roku mija sto pięćdziesiąta rocznica jego śmierci. Ogłoszono obchody Roku Mickiewiczowskiego. Dotychczas uczczono go dwiema konferencjami naukowymi zorganizowanymi przez Instytut Badań Literackich w Warszawie i Gdańsku. Dwie kolejne, planowane w Bibliotece Polskiej i Stacji Polskiej w Paryżu, wiszą na włosku, bo brak funduszy. – Czy cisza medialna nad jego śmiercią to znak, że Mickiewicz nie jest nam potrzebny? – podczas warszawskiej sesji pytała prof. Alina Witkowska, przewodnicząca Komitetu Obchodów. – Godziny z Mickiewiczem zawsze były otwarciem się na jego świat i testament, którym jest jego twórczość. Choć to autor niedający się łatwo kochać.
Polski, białoruski i litewski
Na co dzień zainteresowanie Mickiewiczem nie słabnie. Uczą się o nim w szkołach, śpiewają piosenki do jego tekstów, wystawiają dramaty. I, zwłaszcza w tym roku, odwiedzają jego muzea i poświęcone mu wystawy. Do Muzeum Literatury na Rynku Starego Miasta w Warszawie na ekspozycję stałą zaglądają klasy uczniów szkół średnich. – To lepsze niż lekcje z romantyzmu – wyjaśniają. Zgromadzono tu wiele autentycznych pamiątek po autorze „Pana Tadeusza”. Rękopisy utworów, autografy na wydawnictwach, pióro gęsie, modlitewnik z roku 1855 (a więc roku śmierci), listy, w tym ten: „Nie czekać mnie z obiadem...”, wycieraczkę do piór żony Celiny...
Na Białorusi w Nowogródku, gdzie się urodził, przed Dom-Muzeum Adama Mickiewicza prawie codziennie podjeżdżają autokary z turystami. Tyle że sam dworek i wszystkie eksponaty to podróbki. Ten, odbudowany na miejscu domu Mickiewiczów w 1920 r., został zniszczony przez bombę hitlerowską w 1941 r. Oglądamy meble z dworu Wereszczaków w Tuhanowiczach, rękopisy, druciane okulary poety. Ale to wszystko rekonstrukcja. Za to Nowogródek jest ten sam, zaściankowy. I kościół farny, gdzie Adam został ochrzczony, a potem uzdrowiony. I wzgórze z ruinami zamku Mendoga, na które biegał z kolegami. Kościołem opiekują się siostry nazaretanki. Od wiosny do jesieni trzymają stale otwarte drzwi, wietrząc, bo ściany zjada grzyb. A pieniędzy na remont brak.
24-letnia Białorusinka s. Letycja przyznaje, że w szkole w Mińsku uczyli ją, iż Mickiewicz jest największym poetą białoruskim. – Dopiero tu się dowiedziałam, że on polski – mówi. Bo prawo własności do Mickiewicza oprócz Polaków roszczą sobie też niektórzy Białorusini i Litwini. To przecież w Wilnie zaczął studia na Oddziale Fizyko-Matematycznym Uniwersytetu. W Kownie pracował jako nauczyciel. W Zaułku Bernardyńskim w Muzeum Mickiewicza w Wilnie, domu, gdzie redagował „Grażynę”, odtworzono wnętrza, stylowe meble z epoki, wystawiono konterfekty jego ukochanych kobiet. To miejsce stale odwiedzane. Gorzej jest z legendarną „celą Konrada” przy klasztorze bazylianów. Dom należy do niebogatych grekokatolików, którzy odnajęli go firmie niemieckiej. W 1992 r. środowisko tutejszych Polaków, z Czesławem Miłoszem, reaktywowało w celi poetyckie „środy literackie”. Impreza umarła śmiercią naturalną.
Świadkowie sobie przeczą
Tomasz Łubieński, autor biografii Mickiewicza, zwraca uwagę, że poeta pojechał do Konstantynopola realizować swoje idee. Kilka lat wcześniej przestał pisać. Uznał, że poezja nie zmieni świata. Chciał powołać Legion Polski, który mieli tworzyć Żydzi. Jednostkę uformowaną do walki z Rosją w obronie Polski. Wielu uznało to za szaleństwo. Dla Mickiewicza ta misja była próbą powrotu do młodości. Jak uważa Kazimiera Szczuka, autor „Ballad i romansów” prowadził wtedy niezdrowy tryb życia, zachowywał się jak młodzik. Polował z konia na zające, zarzynał kury na rosół, jadł tłusto, pił dużo, spał na sienniku przykrytym tureckim dywanem. Ludwika Śniadecka wypomina mu w listach, że przebywa z nieodpowiedzialnymi mężczyznami, którzy się nim wcale nie opiekują. Ale on nie chciał być niańczony. Razem z przyjaciółmi zamieszkał w drewnianym domku na przedmieściach Konstantynopola. Zajmowali dwa pokoje na piętrze. I właśnie tam umarł powalony cholerą – co konsekwentnie w zapiskach powtarza jego syn Władysław.
Ale jest też druga wersja – otrucie. Pierwszą dyskusję na temat okoliczności jego śmierci podjęto dopiero w 1932 z inicjatywy Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Do tego czasu obawiano się, że wszelkie domniemania będą uznane za szarganie narodowej świętości. Tylko nagła śmierć mogła przeciąć nie przez wszystkich akceptowaną działalność polityczną poety. Tworzenie Legionu nie musiało się podobać żydowskim bankierom ani środowiskom skrajnie katolickim. – Szczegóły śmierci Mickiewicza są niejasne, zagadkowe, nawet sensacyjne. Relacje świadków przeczą sobie – podkreśla prof. Witkowska.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych