Święte Rita i Nina znały już wcześniej datę swej śmierci. Gdy odchodziła Matka Teresa – „święta od ciemności” – w Kalkucie wysiadł prąd i miasto pogrążyło się mroku. Ksiądz Sopoćko zmarł w imieniny Faustyny, a do siostry Łucji przylgnęła wcale nie pechowa trzynastka. Oni wiedzieli, kiedy umierać!
Sporo ostatnio czytałem o śmierci. Halloween, koszmar, horror – straszyły mnie tytuły gazet. Na słowo „śmierć” reagowały alergicznie i ubierały ją w jakąś upiorną „Noc żywych trupów”. Zupełnie inny obraz znalazłem, wertując żywoty świętych. Ze zdumieniem odkrywałem niezwykłą harmonię między ich życiem a śmiercią. Zbieg okoliczności, przypadek – wzruszą obojętnie ramionami sceptycy. Oto kilka takich przypadków.
Pachnie miodem i różami
Do pokoju wpadł rój pszczół. Niemowlę w kołysce poruszyło się niespokojnie. Owady obsiadły jego usta. Przerażona matka chciała je przegnać, ale ojciec uspokoił ją: poczekaj, aż same odlecą. Pszczoły poderwały się do lotu, nie czyniąc dziecku krzywdy. – To niemowlę będzie kimś wielkim! – zawołał ojciec – może zostanie wielkim mówcą? Tak o dzieciństwie św. Ambrożego opowiada legenda. Rzeczywiście został wielkim mówcą. Słuchający go z zapartym tchem ludzie opowiadali, że słowo Boże w jego ustach było jak miód. Pod koniec życia Ambroży pracował nad traktatem o dobrej śmierci. Zmarł… w Wielki Piątek 397 roku.
Nie znamy dnia ani godziny. Historia wspomina jednak wielu świętych, którym Pan Bóg zdradzał dokładną datę śmierci. Jedną z nich była Rita. Kiedyś w czasie rekolekcji błagała Pana, by mogła odczuć ból choć jednego z cierni Jego korony, gdy nagle jeden z gipsowych kolców krucyfiksu odłamał się i uderzył ją w sam środek czoła. Ból był potworny. Mniszka straciła przytomność. Nazajutrz rana powiększyła się, zaczęła ropieć i wydzielać odrażającą woń. Przeorysza, chcąc upokorzyć mniszkę, kazała jej rano i wieczorem podlewać kawałek suchego jak wiór drewna. Gdy kawałek drewna wypuścił pączki, zakwitł i wydał wspaniałe winogrona, siostry zamurowało. Rita często rozmawiała z Jezusem. Zdradził jej datę śmierci. Wszystko sprawdziło się co do joty. Gdy 22 maja 1457 roku mistyczka zmarła, jej cela, omijana dotąd z daleka, napełniła się światłem i cudownym zapachem róż.
Datę swej śmierci poznała też święta Nina. Przemierzała Gruzję z krzyżem w dłoni. Dotarła tu w 319 roku jako niewolnica. Wnet objawił się jej niezwykły dar, którym podbiła serca twardych Gruzinów. Gdy w domu, w którym służyła, zachorowało dziecko, załamani rodzice wysłali niewolnicę, by czuwała przy kołysce. W środku nocy Nina przytuliła niemowlę, okryła je suknią i zaczęła gorąco błagać o cud. Dziecko wyzdrowiało. Gdy miała 67 lat, Bóg objawił jej, że wkrótce umrze. Przy łożu chorej miały miejsce liczne uzdrowienia. W 342 r. na miejscu jej pochówku wzniesiono cerkiew św. Grzegorza i założono żeński monaster noszący imię świętej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz