To były wielkie, piękne i ważne dni dla Kościoła w USA. Benedykt XVI poprowadził tu niezwykłe rekolekcje. Podróż Papieża przywróciła katolikom poczucie dumy ze swojego Kościoła
Obraz, który pozostanie w mojej pamięci jako symbol tej pielgrzymki, to widok nowojorskiej Piątej Alei w sobotnie słoneczne południe 19 kwietnia. Skąpane w słońcu dumne wieżowce Manhattanu, a przy barierkach, wzdłuż szerokiej alei, tłumy ludzi, którzy chcieli choć przez chwilę zobaczyć Benedykta XVI, przejeżdżającego papamobilem. Miejsc na spotkania z Papieżem dawno zabrakło. Przyszli tutaj. Młodzi, starzy, rodziny z dziećmi, prawie wszyscy z papieskimi chorągiewkami, w bejsbolówkach, w T-shirtach z Benedyktem XVI. Rosalino Antunez przyjechał z żoną i trójką malutkich dzieci aż z Północnej Karoliny. Wyglądali na ubogich ludzi. – Jechaliśmy tutaj 12 godzin – mówił wzruszony. Grupy neokatechumenatu stały z wielkimi transparentami, grano na gitarach, śpiewano, skandowano: Be-ne-de-tto! Wśród nich byli i nasi rodacy. Grzegorz Czaja ze stanu Connecticut czekał na Papieża wraz z żoną i 7-miesięcznym synem. – To jest ogólnoamerykańska akcja. Chcemy pokazać, że Kościół katolicki żyje. Kochamy Papieża, dajemy mu swój czas i jesteśmy z nim. Przejazd Papieża wywołał niesamowity entuzjazm. Siostra Iraida, zakonnica ze Staten Island, kręciła ze zdumieniem głową. – Nigdy nie widziałam czegoś takiego w Nowym Jorku. Oni wszyscy są tu tak bardzo dumni, że są katolikami. To nas bardzo wzmocni.
Bush: – W oczach Papieża widzę Boga
Papieski samolot wylądował w bazie wojskowej pod Waszyngtonem o godz.15.50 we wtorek 15 kwietnia. Prezydent George W. Bush przywitał Papieża na lotnisku. Prasa podkreślała, że nigdy dotąd prezydent USA nie witał żadnego przywódcy osobiście na lotnisku. W środę rano, w dzień 81. urodzin Papieża, prezydent oficjalnie podjął go w Białym Domu. George Bush z dumą podkreślił, że Amerykanie to naród nowoczesny, najbardziej rozwinięty, a jednocześnie jeden z najbardziej religijnych na świecie. Kiedy prezydent zwrócił się do Papieża: „Potrzebujemy twojego przesłania, że każde ludzkie życie jest święte i każdy z nas jest chciany, kochany i potrzebny”, 12 tys. ludzi zgromadzonych na trawniku przed rezydencją zaczęło bić brawo. Prezydent, pytany przez katolicką telewizję EWTN, dlaczego z takimi honorami podejmuje Benedykta XVI, podkreślił, że chce docenić papieskie przekonanie, że „istnieje dobro i zło w życiu, że moralny relatywizm niesie zagrożenie dla nadziei i wolności społeczeństwa”. „Gdy patrzę w oczy Papieżowi, to widzę w nich Boga” – wyznał. Ojciec Święty zakończył swoje pierwsze przemówienie, wygłoszone w Białym Domu, słowami: „Niech Bóg błogosławi Amerykę!”. Prezydent Bush i papież Benedykt rozmawiali jeszcze 45 min prywatnie. Tego dnia w miejscach spotkań, na trasie przejazdu, nawet po nieszporach z biskupami rozlegało się gromkie amerykańskie „sto lat”, czyli „Happy Birthday to You”, śpiewane na cześć zacnego solenizanta.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
korespondencja z USA, ks. Tomasz Jaklewicz